Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
514
BLOG

PROKURATURA BĘDZIE ŚCIGAĆ ZA PRAWDĘ O SMOLEŃSKICH STENOGRAMACH

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 24

Ujawnienie przez „Gazetę Polską” treści zeznań por. Artura Wosztyla wywołało wściekłość polskich śledczych. Dlaczego? – Komendy, o której mowa w tych zeznaniach, nie ma w stenogramach. To kolejna poszlaka przemawiająca za tym, że nie są one autentyczne – mówi „Gazecie Polskiej” pilot, który wielokrotnie latał Tu-154M

Z zeznań pilota Jaka-40, por. Artura Wosztyla, złożonych w prokuraturze (karta 1165), wynika, że wieża w Smoleńsku podała pilotom dolatującego do lotniska Tu-154: „zejdźcie do 50 metrów”. Porucznik Wosztyl słyszał słowa kontrolera wieży wydawane po rosyjsku pilotom Tu-154 w radiostacji pokładowej Jaka-40, który wylądował w Smoleńsku 10 kwietnia o godz. 7.22. Rosyjski kontroler wypowiedział je, gdy drugi pilot Tu-154, Robert Grzywna, podał na wysokości 80–70 m komendę: „odchodzimy”. Dowodziłoby to, że wieża kontrolna w Smoleńsku kierowała prezydencką maszynę do zderzenia z ziemią. Kontrolerzy na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj wiedzieli bowiem, że polski samolot był na fałszywej ścieżce schodzenia – był kierowany wprost w dolinę, głęboką na 60 m.

Wycinanka ze stenogramów

Czy rosyjski kontroler mógł wydać taką komendę i czy polska załoga mogła się do niej dostosować? Według naszych rozmówców, sprawa jest bardzo dziwna.

– Nie wyobrażam sobie, by jakikolwiek kontroler, czyli członek personelu lotniczego, posiadający licencję i odpowiednie uprawnienia, mógł wydać tak absurdalną sugestię o dalszym podchodzeniu. Bo tylko jako sugestię można rozpatrywać podobną podpowiedź. Jest to o tyle niewiarygodne, że kontroler nie miał prawa jej wydać, a załoga nie miała prawa z niej skorzystać – mówi „GP” kontroler wieży na Okęciu, proszący o zachowanie anonimowości.

Podobnego zdania jest pilot, który wielokrotnie latał Tu-154M: – Moim zdaniem wydanie takiej komendy jest nieprawdopodobne. Być może brzmiała ona: „50 metrów, odejdźcie!”, a pilot Jaka-40 źle ją usłyszał. Niezależnie od tego, jak dokładnie brzmiała komenda kontrolera, najważniejsze jest, że nie ma jej w stenogramach. To kolejna poszlaka przemawiająca za tym, że nie są one autentyczne.

I faktycznie: komenda kontrolera musiała paść między godz. 8.40 i 50 sekund (wtedy drugi pilot zawołał: „odchodzimy”) a 8.41 i 5 sekund (zniszczenie samolotu). W stenogramach nie ma śladu, aby padły słowa podobne do tych, jakie słyszał por. Artur Wosztyl, nie ma też żadnej wypowiedzi oznaczonej jako „niezrozumiała”. Wszystko wskazuje więc na to, że została ona wycięta przy tworzeniu kopii nagrania z oryginalnej czarnej skrzynki. Czy w podobny sposób usunięto inne niewygodne fragmenty, dogrywając np. w ich miejsce nowe?

Kwestia ta jest o tyle istotna, że po komendzie „odchodzimy”, wydanej przez drugiego pilota 70–80 m nad ziemią, załoga nie lądowała, lecz próbowała przerwać manewr podejścia. Przekonani są o tym wszyscy eksperci, z którymi rozmawiała „GP”. Zasadnicze pytanie brzmi więc: co spowodowało, że zamiast wznosić się, samolot zaczął gwałtownie opadać? – Możemy się tego dowiedzieć jedynie z zapisów FDR (Flight Data Recorder), czyli z parametrów lotu – twierdzi kontroler z Okęcia.

Tylko dane z FDR mogą wytłumaczyć też, dlaczego samolot z Lechem Kaczyńskim na pokładzie już kilka kilometrów przed pasem startowym znalazł się na błędnej ścieżce podejścia. Jedyny problem w tym, że trudno będzie uwierzyć w autentyczność publikowanych parametrów lotu, skoro w przypadku mniej dla śledztwa ważnych stenogramów rozmów z kokpitu dopuszczono się prawdopodobnie cynicznego fałszerstwa.

Bo rozpowszechniali bez zezwolenia

Według informacji „GP”, ujawnienie treści zeznań por. Artura Wosztyla wywołało wściekłość tych polskich śledczych, którym z różnych względów odpowiada rosyjska wersja wydarzeń. Podważona bowiem została autentyczność stenogramów, które przez długi czas przedstawiane były w mediach jako przykład dobrej woli Rosjan i dowód przeciwko „teoriom spiskowym”. W rzeczywistości – jak pisaliśmy jeszcze przed poznaniem zeznań pilota Jaka-40 – zapisy rozmów z kokpitu tupolewa zawierają tyle nieścisłości i białych plam, że jeszcze bardziej uprawdopodabniają wersję o odpowiedzialności Rosjan za celowe lub niecelowe doprowadzenie do katastrofy.

Nic dziwnego zatem, że 2 lipca – trzy dni po upublicznieniu zeznań por. Wosztyla – Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że „stosownie do postanowień Wojskowego Prokuratora Okręgowego w Warszawie z dnia 30 czerwca 2010 roku oraz 1 lipca 2010 roku, do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zostały przekazane materiały w sprawie publicznego rozpowszechniania, bez zezwolenia, wiadomości ze śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M 101, dotyczące treści zeznań świadka Wiktora Ryżenki opublikowanych w dniu 25 czerwca 2010 roku w dzienniku »Rzeczpospolita« oraz zeznań świadka por. pil. Artura Wosztyla [...]”.

Oznacza to, że dziennikarze stojący za upublicznieniem treści zeznań pilota Jaka-40 (pojawiły się one w „Gazecie Polskiej”, na portalu Niezależna.pl i w „Wiadomościach” TVP) mogą wkrótce mieć kłopoty. Problemów takich nie będą miały za to osoby, które oddały śledztwo w ręce Władimira Putina oraz politycy i urzędnicy państwowi współodpowiedzialni za oszukiwanie rodzin ofiar i opinii publicznej przy użyciu sfałszowanych (prawdopodobnie) stenogramów.

Pocieszeniem jest wniosek o przesłuchanie Bronisława Komorowskiego, złożony przez mecenasa Stefana Hamburę, reprezentującego rodzinę śp. Stefana Melaka i Anny Walentynowicz. Przesłuchanie ma być przeprowadzone na okoliczność m.in. „niedopełnienia obowiązku dopilnowania realizacji zobowiązania podjętego przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Dimitrija Miedwiediewa wobec państwa polskiego o powołaniu wspólnej polsko-rosyjskiej grupy prokuratorów badającej okoliczności tragedii smoleńskiej”, a także wyjaśnienia, dlaczego Komorowski nie odpowiedział jako marszałek Sejmu na inicjatywę poselską o wysłanie do Rosji sejmowego zespołu obserwatorów delegowanych z każdego klubu parlamentarnego.

Amerykanie walczą o prawdę, Tusk odznacza Rosjan

O tym, że rosyjskie śledztwo w sprawie śmierci prezydenta RP i 95 innych osób prowadzone jest w sposób skandaliczny, coraz częściej mówi się w USA. Przedrukowany w specjalnym wydaniu „Gazety Polskiej” artykuł Gene Poteata (byłego szefa CIA ds. nowych technologii), zarzucający Rosjanom dokonanie zamachu, a Donaldowi Tuskowi służalczość wobec Kremla – odbił się w politycznych kręgach Stanów Zjednoczonych głośnym echem. Doszło nawet do tego, że Peter T. King, republikański kongresmen ze stanu Nowy Jork, zgłosił projekt rezolucji, nawołujący do powołania niezależnej międzynarodowej komisji, która zajęłaby się wyjaśnieniem przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem. King przypomniał w przygotowanym przez siebie dokumencie, że polscy prokuratorzy nie otrzymali oryginalnych czarnych skrzynek, lecz jedynie kopie, i że już ponad 50 tys. Polaków podpisało się pod apelem o ustanowienie międzynarodowej komisji śledczej.

Niewyobrażalnie większym zaufaniem darzy rosyjskie władze rząd Donalda Tuska. Po odznaczeniach, jakie przyznał Rosjanom Bronisław Komorowski (Krzyże Oficerskie Orderu Zasługi Rzeczypospolitej dostali milicjanci, strażacy, wojskowi i eksperci medycyny sądowej), i wygłoszonych po rosyjsku przeprosinach Pawła Grasia, przyszedł czas na medale dla oficerów rosyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych.

Jak podał portal NaszaPolska.pl – na początku lipca 2010 r. trzech wysokich funkcjonariuszy MSW Federacji Rosyjskiej zostało nagrodzonych odznaczeniami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Rzeczpospolitej Polskiej za... dochodzenie w sprawie katastrofy lotniczej pod Smoleńskiem. Uhonorowani zostali generał-major służby wewnętrznej P. W. Popow, zastępca naczelnika Urzędu pułkownik milicji R. A. Tierientiew i zastępca naczelnika działu Urzędu pułkownik milicji M.J. Waśkow. Nagrody wręczył dyrektor Centralnego Biura Śledczego (CBŚ) Adam Maruszczak, który wykonał polecenie Jerzego Millera – polskiego ministra spraw wewnętrznych.

Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski

 

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka