Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2634
BLOG

O trwałość sojuszu kibolsko-moherowego

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 37

Mamy potężnego powyborczego kaca. Wszyscy ci, którzy liczyli, że dziesiątki tysięcy kibiców organizujących patriotyczne oprawy o Powstaniu Warszawskim, Czerwcu 1956 czy Żołnierzach Wyklętych wpłyną na wynik wyborów, muszą czuć się zawiedzeni. Przegraliśmy. Nie tylko z powodu siły wroga. Także własnych błędów. Trzeba je drobiazgowo przeanalizować, by nigdy się nie powtórzyły. To nie będzie przyjemne – dla nikogo.

Dostaliśmy potężne baty. Kibole nie obalili Donalda. Dla zorganizowanego ruchu kibicowskiego te wybory zakończyły się klęską. Jego zdecydowana większość głosowała na prawicę. Ale kibicowscy liderzy okazali się nie mieć wpływu na to, jak głosują chłopaki z dzielnicy. Niestety, niemała ich część, w szczególności 18–22-latków zagłosowała na Palikota, bo obiecał im legalizację „zioła”. Ten zimny prysznic pokazał nam, jak jesteśmy kiepscy i ile przed nami pracy.

My, skazani na skansen

Najpierw krótki rozrachunek ze strony „Gazety Polskiej”. Jako kibic z 25-letnim stażem mogę śmiało powiedzieć, że bieżąca chęć zmiany władzy nie była dla nas głównym powodem wspierania kibiców. O ile wielu publicystów i polityków wszystkich opcji (nazwiska znacie) zmieniało w ostatnich latach swoje podejście do tematu jak chorągiewki na wietrze, o tyle „Gazecie Polskiej” nie można postawić tego zarzutu.

Wspieramy ruch kibicowski od lat. Robiliśmy to na długo przed wojną kibiców z Tuskiem. I będziemy robić dalej. Nie zmienia to faktu, że liczyliśmy, iż Donalda obalą kibole. Podobne nadzieje miał sam ruch kibicowski.

Nie mogło dokonać się to dzięki samym głosom aktywnych kibiców, bo tych jest po prostu za mało. Liczyliśmy, że kibic jest swego rodzaju liderem na dzielnicy czy osiedlu. Że zostanie wsparty przez rówieśników.

„Kibiców z PiS połączył wspólny wróg, czyli rząd Tuska. Ten egzotyczny sojusz może się okazać trwały, bo oba środowiska są skazane na skansen” – napisał przed wyborami Piotr Bratkowski w „Newsweeku”. Miał trochę racji. Wybory pokazały, że wartości Polski przedwojennej, akowskiej, Żołnierzy Wyklętych to na dziś dla większości Polaków skansen. Czy jesteśmy w stanie odwrócić ten trend? Nie wiem. Jeśli tak, to tylko razem.

Wszystkie nasze maczety

Podczas kampanii kibice witali jeżdżący po Polsce „Tuskobus”. Obok postulatów dotyczących represji wobec kibiców spontanicznie padały pytania o inne sprawy. Kibice Jagiellonii atakowali ministra Sikorskiego za wypowiedź o Powstaniu Warszawskim. Tusk w Białymstoku pytany był, dlaczego nie broni Polaków na Litwie. W Lubinie działaczy PO pytano o niszczenie KGHM Polska Miedź. Do Moskwy kibice Legii pojechali z transparentem o Smoleńsku.

Na ulotkach rozdawanych z kibicowskiego „Tóskobusu” zatytułowanych „Polskość to nienormalność” była mowa o zadłużeniu, stoczniach, aferze hazardowej, niekorzystnej umowie gazowej, niewiarygodnym śledztwie smoleńskim, rekordowej ilości podsłuchów.

Nikt nie pytał o legalizację narkotyków, choć zapewne zdania w tej kwestii są wśród kibiców podzielone. Po prostu świadomi przedstawiciele ruchu kibicowskiego wiedzieli, że w wyborach decydują się nieporównywalnie ważniejsze sprawy.

W mediach trwał w tym czasie goebbelsowski festiwal oszalałej antykibicowskiej propagandy. Do znudzenia pokazywano rzekomą gigantyczną bitwę w Bydgoszczy. Oraz maczetę skonfiskowaną w jakimś samochodzie bliżej nieokreślonemu osobnikowi.

Nasz wspólny elektorat z Robertem Biedroniem

Sam PiS za słabo zawalczył o kibicowski elektorat. Sterroryzowany medialną propagandą mającą skojarzyć go z popieraniem chuligaństwa, nie pomyślał o złożeniu kibicom czytelnych i przekazanych w nowoczesnej formie propozycji. Takie propozycje mogły zarówno sprzyjać pozyskaniu kibiców, jak i utrudnić zarzucanie PiS wspierania chuligaństwa.

O ile PiS za słabo walczył o kibiców, o tyle liderzy ruchu kibicowskiego za słabo zawalczyli o wpłynięcie na polityczne wybory sympatyzujących z kibicami chłopaków z osiedla. Przekaz był następujący: idziemy na wybory, nie głosujemy na Platformę. Podczas poznańskiego powitania Tuska przez kibiców słuchałem, jak reagowali oni na „produkującego się” nieopodal przedstawiciela Ruchu Palikota. Chyba wszyscy byli wkurzeni jego obecnością, zagłuszali go okrzykami. Jednak unikano przepychanek, uznając, że zaciemniłyby one tylko główny przekaz. Kiedy w Gdańsku przedstawiciele Palikota usiłowali zbierać podpisy pod stadionem, po kilku minutach zostali stamtąd przez kibiców stanowczo i niezbyt grzecznie wyproszeni.

Rzecz w tym, że wszyscy nie doceniliśmy zagrożenia ze strony Palikota. Pomysł, że walczymy o ten sam elektorat z Robertem Biedroniem, wydawał się wielu absurdalny.

Na kilka dni przed wyborami miałem okazję rozmawiać z jednym z liderów kibiców i zastanawialiśmy się, czy nie należałoby zrobić jakiejś akcji przeciwko Palikotowi. Usłyszałem: „Daj spokój, to błazen, nie ma szans, trzeba się skupiać na poważnym wrogu”.

Okazało się, że jednak trzeba było. Chłopaki z dzielnicy czy osiedla wiedziały od kibiców, że nie można głosować na Donalda-matoła. Z TVN wiedziały natomiast, że PiS tworzył państwo policyjne, a Palikot zalegalizuje „zioło”. Nie wiedziały o gejach, transwestytach ani o kolesiu mordercy księdza Popiełuszki na jego listach.

Po szkodzie możemy jasno stwierdzić, że liderzy kibicowskiego środowiska przedobrzyli z obawą przed upolitycznieniem. Na pewno trzeba było małolatom powiedzieć, czym jest ugrupowanie Palikota. Trzeba też było im przetłumaczyć, że wizerunek PiS jako partii wprowadzającej państwo policyjne, którą popierają tylko dewotki, ma tyle wspólnego z prawdą, co wizerunek kiboli jako stada bandziorów z maczetami.

Sukces Kempy, przegrana Romaszewskiego

Po wyborach pojawiły się opinie, że PiS stracił na kojarzeniu go z kibolami. „GW” z maskowaną współczuciem satysfakcją sugerowała, że bohater antykomunistycznej opozycji Zbigniew Romaszewski nie dostał się do senatu, bo poręczył za Starucha.

Te twierdzenia nie mają oparcia w faktach. Beata Kempa, o której poręczeniu za Starucha mówiono jeszcze głośniej, okazała się najpopularniejszą kobietą tych wyborów i uzyskała w Świętokrzyskiem znakomity, siódmy w kraju rezultat – 70 tys. głosów.

Czy Romaszewski stracił na kibicach? Nie wiem. Na pewno wiem tyle, że to nie ta sprawa zdecydowała o jego przegranej. Jego rywal, postkomunista Marek Borowski, uzyskał 104 tys. głosów, a Romaszewski 59 tys. Pomysł, że 45 tys. głosów różnicy spowodowała obrona kibiców, wydaje się nonsensowny. Po prostu Borowski wspierany był przez dwa komitety – PO i SLD, które dostały w stolicy razem 57 proc. głosów.

W wyniku opisanego powyborczego kaca na prawicy pojawiły się głosy, że zbliżenie z kibicami to błąd. Twierdzę, że jest odwrotnie – w tych „ciekawych” czasach jesteśmy na siebie skazani.

Dlaczego kibice nie mają lepszego wyjścia?

Bo elity III RP, pod przewodnictwem „Gazety Wyborczej”, skazały kibiców na likwidację. Uznały za wylęgarnię postaw niepoprawnych politycznie. To jest wyrok, od którego nie ma odwołania. Będzie realizowany przy pomocy mediów i policji. Jedyna dostępna procedura odwoławcza to rozpędzenie składu sędziowskiego.

Wszystkie partie poza PiS będą realizować w sprawie kibiców polecenia Michnika. „Gazeta Wyborcza” potrafi ukarać niezdyscyplinowanych polityków z własnego obozu.

Czy wsparcie ze strony obozu niepodległościowego jest dla kibiców przydatne? Film „Kibol” to przykład współpracy korzystnej dla obu stron. Trochę niechodzących na mecze zwykłych Polaków dowiedziało się dzięki niemu o pozytywnych stronach kibicowania. Przy okazji trochę kibiców usłyszało o „Gazecie Polskiej”. Z pewnością kibiców łączy z obozem niepodległościowym fakt, że patriotyzm nie jest dla nas obciachem. Że mamy wspólnych bohaterów i wspólnych wrogów.

Dlaczego obóz niepodległościowy nie ma lepszego wyjścia?

Bo nie ma żadnych pomysłów na wyjście poza swoje 30 proc. poparcia. Wielu liczyło tu na dobrą kampanię wyborczą czy jakieś PR-owe zagrywki. Ale kiedy przeciwnik ma ponad 90 proc. mediów, potrafi odwrócić ostrze niemal każdej z nich.

Trzeba zajmować się więc przede wszystkim pracą u podstaw, która poszerzy naszą bazę. Pozwoli dotrzeć do ludzi, dla których patriotyzm jest istotną wartością. Do tych, którzy mają interes w tym, żeby nas popierać, ale nie wiedzą o tym, bo są omamieni przez medialną propagandę.

Naszym potencjalnym sojusznikiem jest polska ulica, która za komuny żyła w biedzie, a w nowym ustroju też ma pod górkę. Może być zmanipulowana, ale nie jest kupiona – jak wykształciuchy. Najliczniejszą zorganizowaną siłą na tej ulicy pozostają kibice.

Jeśli przyjmujemy, że kolejne lata rządów PO będą oznaczać nasilanie się putinizacji Polski, to odmłodzenie i dopuszczenie do głosu nowej patriotycznej siły może być dla nas jedyną szansą na przetrwanie. We wszystkich wariantach. Także jeśli będą nas pacyfikować z coraz bardziej bezczelnym naruszaniem reguł demokracji.

Polska przedwojenna – skarbnica naszych wzorców

Po wyborach miałem okazję rozmawiać z niektórymi liderami grup kibicowskich, którzy zaangażowani są w sprawy patriotyczne. Powtarzało się w tych rozmowach jedno: przekonanie, że czeka nas potężna praca formacyjna wśród najmłodszych.

Jak zrobić to w formie równie atrakcyjnej dla chłopaków z dzielnicy co stadionowe oprawy, a jednocześnie przekazującej im więcej treści? Zapewne sięgnąć trzeba do wzorców z czasów, jak ujmuje to Bratkowski, „skansenu”, czyli przedwojennej Polski. Do tradycji organizacji, w których łączono dbałość o tężyznę fizyczną z edukacją patriotyczną. Do tradycji Związku Strzeleckiego, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, skautingu.

Jak zaadaptować je do współczesności? Czy to w ogóle wykonalne w czasach komercji i telewizyjnego chłamu poprzetykanego propagandą wroga? Czy grupy kibicowskie zdołają temu podołać? To przecież role społeczne nijak mające się do normalnych funkcji kibiców sportu polegającego na kopaniu kawałka skóry. Ale kto, jak nie my?

Piotr Lisiewicz

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka