Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2301
BLOG

Nie ma obwodnicy, Dolina Rospudy ginie

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 23

Leniwie płynąca przez zarośnięte bagna rzeka, w szuwarach śmieci – tak wygląda Rospuda, o którą przed kilku laty ekolodzy toczyli boje. Przywiązywali się do drzew, by nie dopuścić do budowy obwodnicy Augustowa. Wygrali. Przegrali miejscowi i przyroda. Dziś Rospuda już „zielonych” nie interesuje.

Kiedyś, jak przyszło się nad rzekę, to wokół słychać było gwar ptaków. Pływały łabędzie. A teraz, co? Zaledwie kilka kaczek na wodzie – mówi Ryszard Bartoszewicz, rolnik z Topiłówki. Stoimy nad brzegiem Rospudy, niewielkiej rzeki płynącej między lasami szeroką doliną, która rozłożyła się między dwoma ścianami lasów Pojezierza Augustowskiego.

Jeszcze kilka lat temu mało kto poza mieszkańcami okolicznych wiosek potrafiłby powiedzieć, co to jest Rospuda. Nawet hydrolodzy mieli kłopoty z ustaleniem jej źródeł i dokładnym określeniem jej przebiegu. W średniowieczu właśnie na niej przebiegała granica państwa krzyżackiego. Drugi raz trafiła do historii, kiedy na przybrzeżnych łąkach kręcono sceny do serialu „Czarne chmury”.

Obrona Doliny Rospudy

O Rospudzie zrobiło się głośno, dopiero gdy w 2007 r. ekolodzy rozpoczęli protest przeciw budowie obwodnicy Augustowa i sprawa trafiła na pierwsze strony „Gazety Wyborczej”.

– Przyjeżdżały tu całe kolumny samochodów z tymi „zielonymi”. Rozmawiałem z nimi wiele razy. Raz jeden taki przekonywał mnie, że chodzi im o naszą przyrodę. A ja wtedy do niego: „Niech pan popatrzy, ile aut tu przyjeżdża. Myślę, że tymi spalinami, to już dużo powietrza mam wytruliście”. Popatrzył ma mnie i nic nie powiedział – wspomina Bartoszewicz.

Obwodnica miała stanowić fragment tzw. Via Baltica, łączącej kraje południowoeuropejskie z nadbałtyckimi. Pierwsze plany trasy powstały jeszcze w 1996 r., czyli na osiem lata przed objęciem tych obszarów przez unijny program ochrony przyrody Natura 2000 (Dolina Rospudy została wpisana na tę listę w 2004 r.).

Nad doliną zaprojektowano estakadę. – Most miał być, o tam – mówi Bartoszewicz i wskazuje ręką na zarośla rozciągające się kilkaset metrów od niewielkiej polany, na której rozmawiamy. Budowlańcy nie zdążyli nawet na dobre rozpocząć robót. Estakada pozostała tylko na nieaktualnych już planach.

Protestujący ekolodzy twierdzili, że w wyniku budowy, a następnie użytkowania drogi, nastąpi dewastacja dziewiczych terenów. O „nietkniętych ludzką ręką obszarach” rozpisywały się media. Później powtarzali to zagraniczni dziennikarze i w opowieść tę uwierzyli urzędnicy z Brukseli. To oni ostatecznie pogrzebali na długie lata plany budowy tak potrzebnej mieszkańcom Augustowa obwodnicy.

Uczyniona ludzką ręką

Tymczasem prawda o Dolinie Rospudy jest zupełnie inna. Dolina ze swoją roślinnością jest w dużej mierze wynikiem działania człowieka. – Roślinność, z którą mamy tam do czynienia, mogła się rozwijać, gdyż tereny te przez wieki były zagospodarowywane przez miejscową ludność – wyjaśnia specjalista w dziedzinie ekologii i hydrobiologii Henryk Tomaszewicz, emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. On, jako jeden z niewielu naukowców, miał odwagę twierdzić, że protesty ekologów są bezsensowne, bo droga nie doprowadzi do dewastacji biologicznej terenów, przez które przepływa ta niewielka rzeka. (Za to, że głosił odmienne od lansowanych przez „zielonych” oceny, musiał odejść z Uniwersytetu na wcześniejszą emeryturę).

– Kiedy przyjeżdżałem nad Rospudę w latach 70., to dolina wyglądała jak spódnica łowiczanki, cała w różnobarwnych pasach. Miejscowi rolnicy uprawiali swoje niewielkie poletka. Wykaszali łąki – wspomina. To dzięki nim mogły się rozwinąć spotykane tu gatunki roślin.

– Brało się kosę i cały dzień kosiło. Wiedzieliśmy, gdzie możemy chodzić, by nie wpaść w bagna. Potem przez rzekę przejeżdżał wóz i wywoziliśmy siano – wspomina Bartoszewicz. – Tam, gdzie nie można było wjechać końmi, trzeba było siano przenosić przez wodę – dorzuca jego sąsiad z Topiłówki, pan Stanisław (rozmawia chętnie, ale nie chce podać nazwiska). Poprawia słomiany kapelusz na głowie i dodaje: – A pamiętasz, rzeką chodziła specjalna kosiarka i oczyszczała nurt.

Giną storczyki i odlatują ptaki

Na wykaszanych i nasłonecznionych stanowiskach mógł wyrosnąć miodokwiat krzyżowy, roślina chroniona z rodziny storczykowatych. To o niego przede wszystkim walczyli ekolodzy znad Rospudy.

Od wielu już lat rolnicy nie koszą nadrzecznych łąk. Dlatego zarastają nie tylko szuwarami, ale i rozsiewającymi się drzewami. Stanowiska storczyka ulegają likwidacji. – Za kilkadziesiąt lat będą tu bory bagienne – przewiduje Tomaszewicz. Nic nie zostanie z tego, co chcieli ochronić ekolodzy.

Już teraz rzeka zarasta. Nawet trudno przepłynąć kajakiem. – Dlatego coraz mniej na niej turystów. – Kto by chciał cały dzień wiosłować w tych zaroślach? – mówi pan Stanisław i puka się w głowę. – Dlatego na weekendy otwierają tamę i w ten sposób podnoszą poziom wody – tłumaczy.

Zmiany, które następują nad Rospudą, nie omijają także ptactwa, w którego obronie rzekomo występowali „zieloni”. – Zmniejsza się populacja bociana białego, bociana czarnego – wylicza prof. Jan Szyszko, specjalista m.in. w dziedzinie użytkowania zasobów przyrodniczych i ekologii, były minister środowiska w rządzie PiS-u. Znad Rospudy wynoszą się puchacze, a nawet orlik krzykliwy, który tam gniazduje. Dlaczego tak się dzieje? Ptaki te żerują na podmokłych łąkach, a one znikają. Ptaki przenoszą się w inne miejsca.

Zielona polityka i pieniądze

Od kilku lat prof. Szyszko organizuje dla studentów warszawskiej Wyższej Szkoły Gospodarstwa Wiejskiego wyjazdy nad Rospudę. Pokazuje im, do czego może doprowadzić nieumiejętne i zideologizowane podejście do ochrony przyrody.

– Walka o Dolinę Rospudy miała charakter polityczny. Trzeba było zrobić na złość Kaczyńskiemu – ocenia prof. Henryk Tomaszewicz.
Złudzeń nie ma także prof. Szyszko. Jego zdaniem chodziło m.in. o to, aby zmienić przebieg paneuropejskiego korytarza tranzytowego.

A mieszkańcy wiosek leżących nad Rospudą mają swoją teorię na temat awantury wokół obrony doliny. – Jak niewiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze – mówi bez ogródek Anna Strugulewska. – Ci „zieloni” niezłe pieniądze musieli mieć, jeżeli ludzie brali wolne z pracy i szli się przykuwać do drzew, bo za jeden dzień płacili 700 zł – mówi.

Kilkadziesiąt metrów od płotu okalającego dom Struglewskich wznosi się nasyp i niedokończony wiadukt nad drogą z Augustowa do Raczek. To fragment obwodnicy. – Jak można tak rządzić. Tyle pieniędzy poszło w błoto – kręci głową pani Anna. I dodaje: – Zupełnie jak za czasów PRL. Ale widać, w Polsce nie można inaczej. Teraz nasyp, po którym miała iść droga, jest torem przeszkód dla chłopców z Augustowa i okolic. Przyjeżdżają na quadach i motorach crossowych. Za ich tor przeszkód oraz inne fragmenty budowy obwodnicy zapłaciło państwo. Straty związane z tą przerwaną
inwestycją sięgają 100 mln zł.

Dolina nie interesuje „zielonych”

Ale to nie interesuje ekologów. Zresztą stracili także zainteresowanie samą doliną. Bo choć nie zniszczyli jej budowlańcy, a zwierząt nie wystraszył ruch aut, które miały przejeżdżać obwodnicą, to przyrodę zabija to, że została pozostawiona sama sobie.

Chcieliśmy zainteresować tym „zielonych”, ale bez skutku. Kiedy zadzwoniliśmy do WWF, jednej z organizacji ekologicznych, która protestowała przeciw budowie obwodnicy i chcieliśmy ją zainteresować dewastacją środowiska w dolinie, usłyszeliśmy w słuchawce: – Proszę napisać do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

Przyroda, to nie jedyna ofiara kampanii w obronie Doliny Rospudy sprzed pięciu lat. Augustów nadal nie ma obwodnicy. Przez miasto przejeżdża rocznie ponad 1,5 mln wielkich ciężarowych samochodów. Trudno przejść przez przelotową ulicę, która jest fragmentem drogi prowadzącej do granicy z Litwą.

Wojciech Kamiński

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka