Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sprawdza powiązania biznesowe i towarzyskie Marcina P., prezesa Amber Gold. Wśród nich pojawia się nazwisko Mariusza Olecha, który w czasach PRL-u przemycał złoto z Polski do RFN-u. Z dokumentów, do których dotarła „Gazeta Polska”, wynika, że Mariusz Olech był chroniony przez gdańską prokuraturę, a jego interesy w RFN-ie były nadzorowane przez Departament I MSW (wywiad cywilny PRL-u) i II zarząd Sztabu Generalnego (wywiad wojskowy PRL-u).
Mariusz Olech współfinansował niektóre przedsięwzięcia Kongresu Liberalno -Demokratycznego; do dziś jest zaprzyjaźniony z wywodzącymi się z Gdańska czołowymi politykami Platformy Obywatelskiej.
W przedsięwzięciach Mariusza Olecha oraz Amber Gold pojawiają się ci sami ludzie, którzy wywodzą się ze służb specjalnych PRL-u. Czy byli funkcjonariusze wojskowych i cywilnych służb specjalnych chronili Marcina P. i partycypowali w jego interesie? To właśnie m.in. sprawdza gdańska prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Wiadomo, że Marcin P. trzykrotnie przebywał w areszcie: w 2006 r. spędził w nim 4 miesiące, w 2007 r. – miesiąc. W roku 2009, od 7 kwietnia do 4 czerwca, przebywał w zakładzie karnym. Potwierdził to nam oficer prasowy Aresztu Śledczego w Słupsku Sławomir Meler. Marcin P. przez cały czas karę odbywał w zakładzie typu półotwartego w Ustce. Trafił tam w ramach kary zastępczej – otrzymał 75 dni za niezapłacenie grzywny.
O możliwości odbywania kary więzienia w zakładzie półotwartym decyduje komisja penitencjarna. Pozwoliła ona Marcinowi P. skorzystać z tego przywileju. Marcin P. trafił w 2009 r. do Aresztu Śledczego w Słupsku, ale skierowano go nad samo morze do Oddziału Zewnętrznego w Ustce. Niektórzy osadzeni za dobre sprawowanie mogą pracować na zewnątrz aresztu w ramach resocjalizacji. Marcin P. pracował w Ośrodku Doskonalenia Kadr Służby Więziennej, który pełnił też funkcję domu wczasowego. Mieszkańcy Ustki nazywali ten ośrodek zwyczajowo „Posejdonem”. W trzykondygnacyjnym budynku było ponad 200 miejsc noclegowych i sala konferencyjna. W skład kompleksu wchodziły też domki kempingowe. Poza działalnością szkoleniową ośrodek prowadził również działania komercyjne, przyjmując latem wczasowiczów i kolonistów.
Jak dowiedzieliśmy się w tym Ośrodku, Marcin P. pracował tam jako asystent animatora kulturalno-oświatowego, zajmując się pracami fizycznymi i porządkowymi: sprzątał pomieszczenia, zmywał ubikacje, pomagał przygotowywać imprezy, przenosił stoły, przygotowywał ogniska etc. – Normalnie sprzątał, zasuwał jak każdy inny osadzony. Niczym szczególnym się nie wyróżniał – powiedział nam pracownik ośrodka pragnący zachować anonimowość.
Marcin P. podczas pracy w ośrodku w Ustce nie sprawiał ponoć żadnych kłopotów i miał dobrą opinię. Za swoją pracę otrzymywał nawet wynagrodzenie w wysokości 572 zł i 89 gr. I były to jedyne pieniądze, jakie wykazał w deklaracji podatkowej za 2009 r. Marcin P. nie odsiedział całego zasądzonego wyroku. Wyszedł z zakładu karnego na mocy decyzji sądu okręgowego, który zgodził się na przerwę w odbywaniu kary. Potem dzięki Amber Gold stał się milionerem.
Dorota Kania, Tadeusz Święchowicz/GPC
Komentarze