Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2187
BLOG

Kto w Rosji gra kartą smoleńską?

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 1

Czy prawda o Smoleńsku zniszczy Władimira Putina? W rosyjskich elitach rośnie sprzeciw wobec autorytarnego i izolacjonistycznego kursu Kremla. Jeśli podjazdowe walki zmienią się w otwartą wojnę na górze, przeciwnicy prezydenta mogą skompromitować go w oczach świata. Obciążyć winą za Smoleńsk, by zdobyć Kreml. To ryzykowne i ostateczne, ale nie dające się wykluczyć. Bez analizy obecnej sytuacji w Rosji ocena ostatnich wydarzeń w sprawie smoleńskiej byłaby niepełna.

Rosyjska gra dowodami i informacjami nt. wydarzeń 10 kwietnia 2010 r. toczy się na dwóch poziomach. Jeden to działania wobec polskich elit politycznych i wpływanie na sytuację wewnętrzną w Polsce. Drugi to narastająca walka w rosyjskich elitach. W pierwszym przypadku najwięcej stracić może Tusk, w drugim – Putin.

Smoleński kompromat

Pełną wiedzę i dowody na to, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku Siewiernyj, mają tylko Rosjanie. A wraz z tym skuteczny instrument nacisku na rządzącą w Polsce ekipę. Odpowiednio dozując i podsuwając pewne fakty związane ze Smoleńskiem, mogą dyscyplinować Tuska i wpływać na sytuację polityczną w Polsce. Ujawnienie zamiany ciał ofiar smoleńskich, publikacja ich drastycznych zdjęć w rosyjskim internecie czy wreszcie ostatnia sprawa ujawnienia na wraku tupolewa śladów materiałów wybuchowych, uderzają w Tuska i jego ekipę. Rosjanie mogą w ten sposób dyscyplinować polskiego premiera z obawy, że chce on niemiecko-rosyjskie kondominium, jakim stała się Polska za rządów Tuska, przekształcić w wasala wyłącznie Berlina. Nie ma wątpliwości, że w razie potrzeby Moskwa może odpalić taką „smoleńską bombę”, że rząd Tuska upadnie. Ale to ostateczność. Zgodnie z kagiebowską szkołą, korzystniej jest trzymać „obiekt” w szachu kompromatami. I to może być jedno wytłumaczenie ostatnich wydarzeń. Ale jest też drugie – niekoniecznie wykluczające pierwsze. Ostatnie smoleńskie przecieki mogą mieć związek z coraz ostrzejszą wojną na górze w Moskwie i słabnącą pozycją czekistów Putina. Za tą wersją przemawia choćby sposób relacjonowania wydarzeń w Polsce przez rosyjskie media. Inny w mediach podporządkowanych Putinowi i siłowikom, a inny w środkach masowego przekazu zaliczanych do zaplecza obozu antyputinowskiego.

Choć sprawę smoleńską prowadzą pretorianie Putina (FSB i Komitet Śledczy), to pewną wiedzę mogą mieć także struktury z drugiej strony barykady: skonfliktowana z Komitetem Śledczym prokuratura, a przede wszystkim GRU, za rządów Putina sukcesywnie osłabiane. W końcu do śmierci polskiego prezydenta i elity wojskowo-politycznej Polski doszło na terenie wojskowym. Zapomina się też o ogromnych technicznych możliwościach GRU, wojskowe specsłużby Rosji pod tym jednym względem wciąż mają przewagę nad cywilną konkurencją. Jeśli nowe fakty ws. Smoleńska szkodzą Tuskowi, to mogą też zaszkodzić Putinowi. Łatwo sobie wyobrazić geopolityczne skutki, jakie dla czekistowskiej Rosji miałoby udowodnienie, że to ona stoi za zamachem lub co najmniej zatajała informacje o terrorystycznym zamachu na głowę państwa NATO na swoim terytorium. Jeśli to przeciwnicy Putina grają dziś kartą smoleńską, nie powinno to budzić zdziwienia. Rosja weszła w ostatnich miesiącach w najostrzejszą od lat fazę konfliktów wewnętrznych, a Putin osłabł już na tyle, że nie może – jak za pierwszej czy drugiej kadencji – brutalnie rozprawić się z przeciwnikami. Jeśli sprawy potoczą się dalej w tym kierunku, można oczekiwać kolejnych nowych (dla Polski) faktów ws. Smoleńska, do utraty przez stronę rosyjską kontroli nad przeciekami włącznie.

Moskiewski kontekst

W stolicy Rosji huczy od plotek o zdrowotnych problemach Władimira Władimirowicza. Duma nie przypomina dotychczasowej kremlowskiej maszynki do głosowania – toczy się m.in. gorąca debata ws. nowych przepisów o kontroli prywatnych finansów urzędników średniego i wysokiego szczebla, knebluje się usta deputowanym (sprawa Gudkowa). Media żyją aferą korupcyjną w ministerstwie obrony i odliczają dni do końca kariery jego szefa Anatolija Sierdiukowa. Śledczy polują na „spiskowców”, a opozycja bije na alarm po porwaniu przez FSB z Kijowa jej działacza. Na Kremlu jest coraz bardziej nerwowo – w tym samym dniu, w którym informacja o trotylu i nitroglicerynie wstrząsnęła polską opinią publiczną, Putin zdymisjonował za jednym zamachem aż pięciu generałów policji ze ścisłego kierownictwa MSW.

Putin cierpi na bóle pleców i może być konieczna nawet operacja. Przełożono planowany na 2 listopada szczyt WNP, odwołano też kilka międzypaństwowych wizyt. Problemów ma on dużo więcej. Wszystko wskazuje na to, że pod koniec zimy w kraju wybuchną masowe protesty, sondaże pokazują ciągły spadek poparcia dla władz, a najbardziej dla samego prezydenta. Z sondażu przeprowadzonego przez Centrum Lewady w 60. urodziny prezydenta wynika, że tylko 15 proc. Rosjan jest usatysfakcjonowanych jego polityką socjalną i antykorupcyjną, podczas gdy 50 proc. ocenia ją krytycznie. Dlatego Putin szuka popularności, sięgając np. po prawosławie jako instrument mobilizacji (proces Pussy Riot) i tradycyjnie szermując ostrą antyzachodnią retoryką. Problem w tym, że w przeciwieństwie do swoich dwóch pierwszych kadencji nie może już liczyć na zdyscyplinowaną biurokrację. Walki między różnymi klanami narastają. O ile kiedyś Putin sam nimi manipulował, o tyle teraz częściej tylko reaguje na działania różnych środowisk. Dawni „ekonomiści” Putina, jak German Gref czy Aleksiej Kudrin, otwarcie wyrażają niezadowolenie z odchodzenia prezydenta od programu modernizacji. Z Miedwiediewem relacje są dużo gorsze niż kiedyś. Dziś Rosja otwarcie zdąża od quasi-demokracji ku skorumpowanemu autorytaryzmowi. Już na samym początku kadencji Putin unieważnił większość „innowacji” Miedwiediewa. To powoduje, że coraz liczniejsza grupa „bojarów” obawia się białorusinizacji Rosji. Oczywiście nie w trosce o demokrację, lecz o własne majątki i biznesy.

Wojna na górze

W otoczeniu Putina za nieformalnego lidera przeciwników uważa się Dmitrija Miedwiediewa. Spór o to, czy utrzymać firmowany przez niego „modernizacyjny” kurs polityki państwa, czy wręcz przeciwnie, pójść w interwencjonizm na fundamencie wielkich zbrojeń i państwowych molochów przemysłowych forsowany przez Putina, to ciąg dalszy konfliktu siłowików, w tym FSB i Komitetu Śledczego oraz lobby zbrojeniowego, z „liberałami”, dużą częścią generalicji i GRU. Od kilku miesięcy otoczenie Putina dąży do usunięcia Miedwiediewa. Otwarta wojna między nimi wybuchła już kilka miesięcy temu, a fakt, że prezydent wciąż nie zdymisjonował premiera, świadczy o jego coraz słabszej pozycji. Zaczęło się w rocznicę agresji na Gruzję, gdy w umieszczonym w internecie „dokumencie” grupa aktywnych i emerytowanych generałów zaatakowała Miedwiediewa za jego „niezdecydowanie i tchórzostwo” w czasie wojny 2008 r. Tę wersję poparł Putin, ale Miedwiediew przedstawił własną. Pierwszy raz tak otwarcie doszło do różnicy zdań, wręcz konfliktu publicznego na linii Putin–Miedwiediew. Ważnym frontem wojny na górze jest walka o kontrolę nad sektorem energetycznym. Awanse lidera klanu siłowików Igora Sieczina oraz niedawna transakcja z Brytyjczykami ws. TNK-BP czyniąca Rosnieft’ (koncern zdominowany przez siłowików) największą firmą naftową świata, spotykają się z dużym oporem rządu Miedwiediewa.

Częścią wojny z premierem jest też ostatnie uderzenie w ministra obrony Anatolija Sierdiukowa (który w 2008 r. stanął po stronie Miedwiediewa). 25 października rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin zaszokował Moskwę, publicznie oskarżając należący do resortu obrony holding Oboronserwis o korupcję i defraudację „ponad 3 mld rubli” (100 mln USD) z budżetu federalnego. Jedną z głównych podejrzanych osób w sprawie jest Jelena Wasiljewa, zaufana współpracowniczka Sierdiukowa. Należący do medialnych zasobów Putina portal Lifenews.ru doniósł, że śledczy, którzy przyjechali rano przeszukać mieszkanie Wasiljewej, znaleźli w nim... Sierdiukowa. To on był prezesem zarządu Oboronserwisu w latach 2008–2011. Obecnie na czele zaatakowanego holdingu stoi były szef GRU, gen. Aleksandr Szliachturow. Sprawę Oboronserwisu można więc uznać za atak siłowików (podobno główną rolę gra w tej sprawie szef prezydenckiej administracji Siergiej Iwanow), sprzymierzonych z wicepremierem Dmitrijem Rogozinem, na rząd i GRU.

Przecieki i sugestie

Ostatnie wydarzenia związane ze sprawą smoleńską też mają wewnątrzrosyjski aspekt. Pierwsza sprawa to pojawienie się w internecie drastycznych zdjęć ofiar smoleńskich. Pomijając wszystko inne, jeśli komuś w Rosji miało to zaszkodzić, to Putinowi. Jeśli to faktycznie nie są zdjęcia śledczych rosyjskich, to kto je zrobił, w czyim interesie i dlaczego teraz opublikował? Pierwsza miała umieścić zdjęcia w sieci Tatiana Karacuba, która rzekomo dostała je od anonimowego internauty. Była sowiecka dyplomatka i niemal na pewno oficer KGB cieszyła się dużymi wpływami w politycznych elitach Rosji za czasów Jelcyna. Zmiana warty na Kremlu oznaczała zepchnięcie jej na margines, nie ma więc za co darzyć Putina i obecnej władzy sympatią. Czy zagrała swoją rolę w grze napisanej przez siły konkurujące z Kremlem? Tutaj pojawia się pytanie, kto zrobił te zdjęcia czy też wszedł w ich posiadanie w celu późniejszego wykorzystania. Rzecznik Komitetu Śledczego nie musiał kłamać, mówiąc, że nie ma ich w aktach sprawy.

Polscy prokuratorzy twierdzą, że podjęli decyzje o ekshumacjach sześciu ciał ofiar, bo nabrali wątpliwości co do rzetelności danych przedstawionych przez stronę rosyjską. Pojawia się pytanie, czego się dowiedzieli i skąd, że dopiero po 2,5 roku zdecydowali się na taki krok? Za tym idzie kolejne pytanie: z jakich źródeł strona polska otrzymuje kolejne informacje ws. Smoleńska? Czy tylko jest to oficjalny kanał od prowadzącego śledztwo Komitetu Śledczego wiernego Putinowi? Warto pamiętać, że polska prokuratura ma kontakty także z prokuraturą generalną Rosji, skonfliktowaną z Komitetem Śledczym. Choć to ten ostatni prowadzi dochodzenie, wiedzę nt. 10 kwietnia 2010 r. ma też z pewnością prokuratura. A polska prokuratura, chcąc nie chcąc, znalazła się w centrum wojny Aleksandra Bastrykina (szef KŚ) z Jurijem Czajką (prokurator generalny). Prawne umocowanie obu tych struktur powoduje, że podczas styczniowej wizyty w Moskwie polski prokurator generalny Andrzej Seremet spotykał się i z Bastrykinem, i z Czajką. W polskim areszcie wciąż siedzi Aleksandr Ignatienko, kluczowy świadek w „sprawie kasyn”, mogący pogrążyć prokuratora generalnego Jurija Czajkę. Do tej pory Komitetowi Śledczemu nie udało się sprowadzić Ignatienki do Rosji.

Na zróżnicowane – zależne od politycznych powiązań – podejście do sprawy smoleńskiej w Rosji wskazuje także sposób relacjonowania ostatnich wydarzeń przez tamtejsze media. Te należące do obozu putinowskiego trzymają się dotychczasowej, prezentowanej przez Kreml i Tuska linii. I tak „Komsomolskaja Prawda”, pisząc o śmierci technika pokładowego Jaka-40 Remigiusza Musia, podkreślała, że „na razie nie ma żadnych podstaw do podejrzeń, że z jego śmiercią mogą mieć związek osoby trzecie”. A po publikacjach o obecności materiałów wybuchowych w Tu-154 ostro zaatakowała te twierdzenia w mocno antypolskim artykule, wyśmiewając „spiskowe teorie”. Natomiast będący nieoficjalną tubą FSB portal Life News od razu zacytował źródło w Komitecie Śledczym, według którego „informacja o obecności materiałów wybuchowych na pokładzie nie może być wiarygodna”. „Jest to albo błędna interpretacja realnych danych, albo prowokacja” – oznajmił anonimowy rozmówca portalu. Tak jednoznacznych opinii nie ma w mediach kojarzonych z premierem Miedwiediewem. Rządowy organ „Rossijskaja Gazieta” określił Musia jako „kluczowego świadka” w sprawie smoleńskiej, a „Moskowskij Komsomolec” (obecnie czołowy tytuł krytykujący Putina) w artykule zatytułowanym „W Polsce zaciśnięto smoleńską pętlę”, pytał: „Czy komuś może zależeć na »usunięciu« świadków katastrofy?”. Gazeta napisała, że „wartość zeznań technika pokładowego polega na tym, iż – jak twierdził – kontroler zezwolił maszynie na zejście do 50 metrów, podczas gdy oficjalna wersja zbudowana jest na tym, że kontroler takiej zgody nie dawał i że samolotowi polecono, aby z powodu gęstej mgły nie schodził poniżej 100 metrów”. Jak zaznaczył „MK”, „znaczenie Musia jako świadka wzmacniał fakt, że losy nagrania, które miało utrwalić te rozmowy, są nieznane. Ponadto twierdził on, że słyszał dwa wybuchy przed katastrofą”. W podobnym tonie „MK” pisał o sprawie trotylu. Nie przyjął bezrefleksyjnie zaprzeczeń prokuratury (jak większość rosyjskich mediów) i pozostawił tę kwestię otwartą. Zwraca też uwagę zdanie: „Grupie ekspertów-pirotechników, złożonej z polskich i rosyjskich specjalistów, udało się wykryć ślady materiałów wybuchowych w kabinie samolotu i na skrzydłach”. Jakich rosyjskich? Jaką instytucję reprezentowali? Czy właśnie tutaj kryje się odpowiedź na pytanie, kto po rosyjskiej stronie i dlaczego pozwolił Polakom na badanie wraku, co otworzyło drogę do przełomowego odkrycia w śledztwie?

***
Prokurator wojskowy Ireneusz Szeląg rozpoczął konferencję prasową ws. doniesień o obecności trotylu i nitrogliceryny na szczątkach tupolewa znamiennym stwierdzeniem, że „pragnie uspokoić opinię publiczną”. Czy uspokoił Tuska i jego ludzi? Wątpliwe. Im bardziej bowiem zaostrzać się będzie wojna polityczna w Rosji, tym więcej będzie przecieków z tamtej strony.

Antoni Rybczyński

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka