Co łączy Stefana Niesiołowskiego, zdeklarowanego konserwatystę i praktykującego katolika, z Jerzym Urbanem, milionerem, antyklerykałem i byłym rzecznikiem prasowym Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego? Na pewno więcej, niż przeciętnemu obywatelowi się wydaje, skoro Urban posyła po b. wicemarszałka Sejmu swoją luksusową limuzynę.
Wtorkowy wieczór, ul. Wiejska w Warszawie. Właśnie zakończyły się obrady Sejmu. Do zaparkowanego naprzeciw parlamentarnego biura przepustek luksusowego jaguara podchodzi Stefan Niesiołowski. – Pan czeka na mnie? – pyta mężczyznę siedzącego za kierownicą. Szofer wyskakuje z samochodu i otwiera drzwi. – Nie, nie, siądę z przodu – decyduje b. wicemarszałek Sejmu. Koła pojazdu buksują w śniegu, w końcu samochód odjeżdża sprzed Sejmu.
Reporterów „Codziennej” zastanowiło, do kogo należała luksusowa limuzyna, do której wsiadł Stefan Niesiołowski. Po wpisaniu w wyszukiwarkę numerów rejestracyjnych okazało się, że to auto Jerzego Urbana. W internecie można bowiem znaleźć zdjęcia, na których ten sam samochód utrwalił na fotografiach Adam Hofman, rzecznik klubu PiS u. W serwisie społecznościowym Twitter Hofman zamieścił zdjęcie z kolizji w centrum Warszawy, na którym widać redaktora naczelnego „Nie” przy charakterystycznej, drogiej limuzynie.
„Codzienna” usiłowała spytać o sprawę samego Niesiołowskiego. – Odczepcie się. Nie rozmawiam z wami! Nie rozmawiam ze szmatławcami! – odpowiedział w Sejmie b. wicemarszałek. Gdy zadzwoniliśmy do niego, podając się za „Gazetę Wyborczą”, chętnie zgodził się na rozmowę. Pytany o fakt przejażdżki z szoferem Urbana, przyznał, że się odbyła, jednak szybko zakończył rozmowę. – Nie sądzę, by dzwonił pan z „Gazety Wyborczej”. „Gazeta Wyborcza” nie spytałaby mnie o to – uciął.
Klubowi koledzy Stefana Niesiołowskiego nie komentują sprawy. – Nie odniosę się do tej sytuacji, bo jej nie widziałem – urywa pytany o sprawę Paweł Olszewski, rzecznik prasowy klubu PO.
Sytuację w rozmowie z „Codzienną” komentuje natomiast politolog dr Norbert Maliszewski. – Nie wiemy, jaki był charakter tego spotkania – zastrzega. – Wyborcy Platformy Obywatelskiej, szczególnie ci centrowi i nastawieni bardziej w prawo, na pewno będą jednak tym faktem zdziwieni. Większość z nich przecież negatywnie odnosi się do Jerzego Urbana – dodaje. Politolog zgadza się z również z opinią, że cała sprawa pokazuje fasadowość zachowania polityków, którzy przed kamerami skaczą sobie do gardeł, by po godzinach pracy spotykać się prywatnie.
– Na początku lat 90. symbolem bratania i uzależnienia mediów od aparatu postkomunistycznego była scena, gdy Monika Olejnik wsiada do samochodu Jerzego Urbana, po chwili dosiada się tam również Adam Michnik i oddalają się w nieznanym kierunku – mówi „Codziennej” Antoni Macierewicz. – Obawiam się, że mamy do czynienia z pewnego rodzaju analogią. Z procesem bratania się ludzi, którzy deklarowali się jako wywodzący się z Solidarności z postkomunistami, a dziś jeżdżą samochodami „Goebbelsa stanu wojennego”. – To smutny upadek – dodaje poseł PiS u.
Wojciech Mucha/GPC