Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
882
BLOG

Wymiar niesprawiedliwości

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 2

Wśród aktualnie orzekających sędziów kilkunastu z nich figuruje w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej jako tajni współpracownicy służb specjalnych PRL lub funkcjonariusze tych służb. Większość sędziów zaczynało karierę w głębokim PRL, a rodzinne powiązania z dawnymi służbami Polski tzw. ludowej nie są w tej korporacji czymś wyjątkowym.

„Gdybym miał powiedzieć, co najbardziej nie udało się w tym dwudziestoleciu (po 1989 r. – przyp. red.), wskazałbym bez żadnych wątpliwości na legislację i wymiar sprawiedliwości. Nie zbudowaliśmy państwa prawa, a Polacy stracili wiarę w siłę trzeciej władzy” – mówił w 2009 r. w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność” dr Janusz Kochanowski, ówczesny rzecznik praw obywatelskich.

Wielokrotnie podkreślał on, że reforma polskiego sądownictwa jest niezbędna. Pierwsze projekty zmian powstały w kierowanej przez dr. Kochanowskiego fundacji „Ius et Lex” już na początku 2000 r. Zwolennikiem reform był także prezydent RP prof. Lech Kaczyński – trwały rozmowy nad powołaniem gremium wybitnych prawników, którzy opracowaliby projekt gruntownej przebudowy sądownictwa, gdy plany te brutalnie przekreśliła katastrofa smoleńska, w której zginęli i prezydent Rzeczypospolitej, i rzecznik praw obywatelskich.

Bezkarni oprawcy

W 1990 r. ruszyła weryfikacja funkcjonariuszy PRL, nie objęła ona jednak sędziów i prokuratorów. Zdecydowanym jej przeciwnikiem był I prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz. Jego stwierdzenie, że „środowisko samo się oczyści”, nie miało żadnego pokrycia w rzeczywistości i było próbą ochrony korporacji. Prezes Sądu Najwyższego uważał, że weryfikacja sędziów podważy autorytet stanowiska sędziego. Trudno jednak mówić o jakimkolwiek „autorytecie”, skoro większość sędziów zaczęła kariery w PRL, a wydawanie wyroków politycznych nie było im obce. W efekcie powstała nietykalna kasta, w której decydujący głos należał do sędziów z najdłuższym stażem i umocowaniem w przeszłości, podczas gdy młodzi sędziowie latami muszą oczekiwać na awans.

Brak weryfikacji środowiska sędziowskiego sprawił, że większość oprawców komunistycznych pozostała bezkarna. Klasycznym przykładem jest sprawa Kazimierza Graffa, zastępcy naczelnego prokuratora wojskowego w czasach stalinowskich. Jego zbrodnie sądowe opisał Tadeusz Płużański – żądanie kar śmierci dla żołnierzy podziemia antykomunistycznego było dla Graffa na porządku dziennym.

„6 lutego 1946 r. na sesji wyjazdowej siedleckiego wydziału doraźnego w Sokołowie Podlaskim Kazimierz Graff oskarżał 15 żołnierzy AK, żądając dla nich kary śmierci i podżegając skład sędziowski do wydania takich wyroków. W ten sposób 10 AK-owców dostało KS. Jakby tego było mało – już następnego dnia Graff wydał rozkaz ich rozstrzelania, tak aby nie zdążyli przypadkiem złożyć prośby o ułaskawienie” – pisał Tadeusz Płużański, który spotkał się z Graffem i zapytał m.in. o żądanie przez niego wyroku śmierci (który został wykonany) dla Stanisława Sojczyńskiego ps. Warszyc, legendarnego żołnierza AK, dowódcy Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Kazimierz Graff nie wyraził żadnej skruchy, wręcz przeciwnie – stwierdził, że nie żałuje swojego udziału w procesie „Warszyca”.

Instytut Pamięci Narodowej dopiero w 2007 r., gdy jego prezesem był prof. Janusz Kurtyka, skierował akt oskarżenia przeciwko Graffowi do Wojskowego Sądu Okręgowego. Akt dotyczył jednego z wielu śledztw prowadzonych przez Graffa w czasach stalinowskich, podczas którego stosował on okrutne represje. Skład orzekający WSO (nazwisk sędziów nie ujawniono) uniewinnił jednak Graffa, stwierdzając, że „wyrok nie może dziwić, bo Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawa i tym obecne czasy różnią się od lat 50., a skazanie prokuratora Graffa nie miałoby sensu, gdyż system, w którym służył, osądziła już historia”. Wyrok ten utrzymał w mocy Sąd Najwyższy, który w 2009 r., oddalając zażalenie IPN, uznał, że Kazimierz Graff „działał zgodnie z ówczesnym prawem”. Co jest znamienne, nazwisk sędziów orzekających w sprawie Graffa nie podano do publicznej wiadomości.

Łagodne traktowanie przez wymiar sprawiedliwości III RP stalinowskiego oprawcy nie jest odosobnionym przypadkiem. Wystarczy przypomnieć sprawę Adama Humera, okrutnego śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, skazanego w latach 90. na dziewięć lat więzienia. Wyrok nieoczekiwanie zmniejszono, a Humer uzyskał zezwolenie na przerwę w odbywaniu kary.

Generałowie PRL ponad prawem

Do dziś nie można osądzić zbrodni popełnionych przez Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka w grudniu 1981 r. – sąd wyłączył ich sprawy z procesów dotyczących wprowadzenia stanu wojennego ze względu na zły stan zdrowia oskarżonych. Liczne choroby wykazane w zaświadczeniach lekarskich nie przeszkadzają jednak oskarżonym satrapom biegać po mediach i udzielać licznych wywiadów.

Władysław Ciastoń i Zenon Płatek, kierujący w latach 70. i 80. powołanym do walki z Kościołem katolickim Departamentem IV, zostali w III RP uniewinnieni od zarzutu sprawstwa kierowniczego w zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki.

Sąd okazał się także łagodny dla komunistycznego generała Mirosława Milewskiego, który karierę zaczynał w Urzędzie Bezpieczeństwa w Augustowie w 1944 r. Współpracował on z NKWD, wydając Sowietom żołnierzy Armii Krajowej – zostali oni na skutek jego donosów zamordowani lub trafili do sowieckich łagrów. W latach 90. Milewski został nawet oskarżony, ale po wieloletnim procesie sąd go uniewinnił, stwierdzając, że brak jest dostatecznych dowodów jego winy. Sprawa dotyczyła żołnierza AK Czesława Burzyńskiego, którego Milewski aresztował, a później wydał NKWD. Burzyński został skazany na 20 lat katorgi w Workucie. Gdy wrócił do Polski, był poważnie schorowanym inwalidą.

Ochrona korporacji

Sędziowie, którzy wydawali wyroki uniewinniające stalinowskich oprawców i funkcjonariuszy służb specjalnych PRL, w większości pozostają anonimowi. Nazwisko sędziego Igora Tulei, który orzekał w jednym z takich procesów, zostało podane do publicznej wiadomości tylko dlatego, że orzekał on w sprawie skorumpowanego kardiochirurga Mirosława G. i porównał metody śledztwa stosowane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne i prokuraturę do metod śledczych w czasach stalinizmu. To właśnie w tym kontekście przypomniano wcześniejsze dokonania sędziego Tulei, który orzekał w procesie „kata X Pawilonu” Tadeusza Szymańskiego – funkcjonariusza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Mimo że zbrodniarz stosował wyrafinowane tortury na osadzonych w więzieniu mokotowskim w Warszawie (lubował się m.in. we własnoręcznym ich uśmiercaniu i roztrzaskiwaniu głów ofiarom), Tuleya okazał się dla niego niezwykle wyrozumiały. Zasądził mu pięć lat pozbawienia wolności, mimo że za czyny tego komunistycznego zbrodniarza kodeks karny przewidział nawet siedem i pół roku więzienia.

Po ujawnieniu faktu, że ojciec sędziego Tulei był szkolonym w Moskwie funkcjonariuszem MO, a matka funkcjonariuszką Służby Bezpieczeństwa (po odejściu na emeryturę – jak wynika z akt IPN – sowicie wynagradzanym tajnym współpracownikiem SB), w mainstreamowych mediach rozpętała się burza. „Gazeta Wyborcza” broniąc sędziego Tulei, przepytała wszelkie możliwe „autorytety”, które potępiły publikacje na temat przeszłości rodziców sędziego. Krajowa Rada Sądownictwa 8 lutego 2013 r. wydała skandaliczne oświadczenie. Czytamy w nim m.in.:

„Krajowa Rada Sądownictwa podkreśla, że sprawowanie wymiaru sprawiedliwości zostało powierzone sądom przez Konstytucję RP i jest nierozerwalnie związane z zapewnieniem niezawisłości sędziów oraz niezależności sądów. (…) W demokratycznym państwie naturalną rzeczą jest krytyka orzeczeń sądów i prawo to nigdy nie było przez Radę kwestionowane. Od merytorycznej, ostrej, a nawet nietrafnej krytyki orzeczeń należy jednak odróżnić wypowiedzi godzące w regulacje konstytucyjne. Rada z najwyższym zaniepokojeniem stwierdza, że w ostatnim okresie w wypowiedziach publicznych pojawiły się głosy grupy osób, w tym polityków i dziennikarzy, kwestionujące konstytucyjne zasady i wypracowany ponaddwudziestoletni dorobek sądów związany z realizacją zasady niezawisłości sędziów i bezstronności sądów. Wypowiedzi nawołujące do badania życiorysów rodzin sędziów, postulujące dobieranie składu sądzącego z uwzględnieniem pozaustawowych kryteriów, rażąco godzą w zasadę niezawisłości sędziów i podważają obowiązujący porządek ustawowy. (…). Ataki na poszczególnych sędziów odwołujące się także do okoliczności niezwiązanych ze sprawowaniem urzędu, w połączeniu z wypowiedziami, deklaracjami, a nawet żądaniami dobierania sędziów według wyobrażeń osób je zgłaszających, nawiązują do jednoznacznie potępionych przypadków nieprawidłowości występujących przed 1989 r.”.

Takie stanowisko nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, że wielu sędziów wywodzi się z rodzin resortowych. Z danych IPN wynika, że nadal orzekają sędziowie, którzy figurują w dokumentach jako tajni współpracownicy służb specjalnych PRL lub byli ich funkcjonariusze.

Tak jednoznacznego stanowiska jak przytoczone powyżej KRS nie wydała w najbardziej bulwersującej sprawie, która dotyczy podejrzenia korupcji w Sądzie Najwyższym. Jednym z głównych bohaterów afery jest sędzia Bogusław Moraczewski (w stan spoczynku odszedł w trakcie prowadzonego śledztwa), były członek i rzecznik KRS, kandydat SLD do Trybunału Konstytucyjnego. Sędzia Moraczewski orzekał w stanie wojennym, skazując działaczy Solidarności na kary więzienia, wydawał również pozytywne opinie penitencjarne dla odsiadującego wyrok Grzegorza Piotrowskiego, mordercy ks. Jerzego Popiełuszki.

Do dziś rzecznik dyscyplinarny KRS nie może podjąć decyzji odnośnie do byłego prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego, który został odwołany w atmosferze skandalu. Powodem dymisji sędziego była opisana przez „Gazetę Polską Codziennie” jego rozmowa z osobą podającą się za pracownika Kancelarii Premiera. Sędzia Milewski informował „urzędnika KP” o możliwych terminach posiedzenia dotyczącego zażalenia na areszt Marcina P., byłego prezesa spółki Amber Gold, i umawiał się na spotkanie z premierem Donaldem Tuskiem, z którym – jak się później okazało – doskonale się zna.

Fatalne notowania

Stan polskiego sądownictwa jest fatalny, co pokazują pogarszające się z roku na rok jego oceny w sondażach. Opublikowane w styczniu br. badanie przeprowadzone przez CBOS pokazało, że działalność wymiaru sprawiedliwości oceniana jest dziś zdecydowanie gorzej niż ponad pięć lat temu. Od kwietnia 2007 r. (wówczas rządziło PiS) do grudnia 2012 r. odsetek negatywnych opinii wzrósł aż o 20 pkt procentowych (z 41 proc. do 61 proc.), natomiast liczba badanych zadowolonych z funkcjonowania tej sfery działalności państwa zmniejszyła się z 46 proc. do 28 proc. Zadowolony z pracy sądów był jedynie co piąty Polak.

Podstawowe zarzuty wysuwane pod adresem polskiego sądownictwa zarówno wśród tych, którzy mieli w ostatnich latach kontakt z sądami, jak i tych, którzy nie wykazują takich doświadczeń – są podobne. Narzekania dotyczą przede wszystkim przewlekłości postępowań sądowych, skomplikowanych procedur, korupcji wśród sędziów, orzekania zbyt niskich kar za przestępstwa, wygórowanych kosztów postępowań, notorycznych opóźnień rozpraw, przedwczesnego wydawania wyroków oraz niewydolnego przepływu informacji pomiędzy sądami – wykazały badania CBOS.

Dorota Kania

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka