Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
764
BLOG

Uśmiechnięta Europa Eriki Steinbach

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 3

Niektórym wydaje się, że aby być w czołówce Europy, trzeba legalizować homozwiązki i wszystkim chętnym zrefundować aborcję. Błąd. Kto chce mieć pozycję polityczną, buduje muzea.

Wyobraźmy sobie, że ktoś wpadnie kiedyś na pomysł zbudowania muzeum Erice Steinbach. Ta córka oficera Luftwaffe, która urodziła się przy Adolf Hitler Strasse w Rumii, bo akurat tu jej rodzicom przyszło pełnić służbę w strukturach okupacyjnych, z pewnością ma już swoje miejsce w historii. Zmieniła bowiem świadomość części elit europejskich. Ba, odwróciła ją o 180 stopni. Z ofiar zrobiła napastników, a z okupantów ofiary.
 

Jaką konwencję przyjęłoby takie muzeum? Czy dokumentowałoby i piętnowało proces zakłamywania historii, czy też chwaliłoby manipulację jako metodę polityki historycznej? Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, jak o prawdę historyczną będzie walczyć sama Polska. Na razie rząd Tuska robi w tej dziedzinie niewiele, tak jakby historia przestała interesować historyków, gdy tylko doszli do władzy. Uznali, że przeszłość jest przeszkodą w budowaniu przyszłości. Akurat odwrotnie myślą nasi sąsiedzi. To praca nad pamięcią historyczną ma pomóc odbudować im wpływy kosztem tych, których nie tak dawno napadli.

Bo choć mówi się, że historię piszą zwycięzcy, to jest też tak, że wygrywają ci, którzy piszą historię.

Wypędzeni kolonizatorzy

Niemcy są na dobrej drodze, by przejąć tu inicjatywę. Angela Merkel w czasie ostatniego spotkania Związku Wypędzonych zapowiedziała rychłe rozpoczęcie budowy muzeum, które miałoby być poświęcone przesiedleniom – przede wszystkim Niemców – po II wojnie światowej. Zapewniła także zwiększenie finansowania placówki o 50 proc. Przy tej okazji podziękowała Steinbach za „budowanie mostów między Niemcami a Europą Wschodnią”. Warto tu przypomnieć, że jak wykazali historycy, na 13 założycieli Związku Wypędzonych 11 to byli członkowie NSDAP.

Jeszcze w 2009 r. wiadomość, że Steinbach znajdzie się w radzie programowej planowanego centrum wypędzonych, elektryzowała polskich polityków. Władysław Bartoszewski krzyczał: „Ja albo Steinbach!”. „To tak, jakby Watykan mianował pełnomocnikiem ds. stosunków z Izraelem biskupa Williamsona, który zaprzecza istnieniu Holokaustu” – mówił. Zapowiadał wtedy retorsje ze strony rządu polskiego, z odwołaniem zapowiadanych wizyt włącznie. „Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Rząd Donalda Tuska odsunął od kierowania polsko-niemieckimi instytucjami germanofobów. Oczekujemy tego samego od strony niemieckiej” – powtarzał. Steinbach się ugięła i stwierdziła, że na razie (sic!) nie wejdzie do rady. Mało kto jednak zauważył wtedy, że wkrótce zwiększyła się liczba członków Związku Wypędzonych, którzy zasiadają we władzach fundacji, z trzech do sześciu. Tym samym wpływ Steinbach na nowe centrum się podwoił.

Niemcy działają na zasadzie faktów dokonanych. Dziś już mało kto podważa zasadność działania Związku Wypędzonych i Steinbach, a przede wszystkim lansowaną przez nich narrację historyczną, która ustawia w centrum wydarzeń wysiedlenie Niemców z terenów, które odpadły od Rzeszy. Co więcej, nie tylko autochtonów, ale też tych, którzy – jak rodzice Steinbach – przybyli na polskie terytorium w ramach kolonizacji ziem zdobycznych. Niweluje tym samym rzeczywiste powody przesiedleń, odpowiedzialność Niemców i decyzje aliantów. Marginalizacji ulegają kwestie wysiedlenia Polaków z Kresów (nazywanych w propagandzie komunistycznej repatriacją), wywózek ich do Rosji i Niemiec. I wreszcie tego, że Niemcy, kolonizując w czasie wojny polskie ziemie, wywłaszczali polskich obywateli.

Historia magistra Tuska

W Polsce lansowana jest teza, że powstaje zbyt wiele muzeów, a za mało autostrad. Pierwsza część zdania jest nieprawdziwa, druga prawdziwa. Rządowi Donalda Tuska udało się wprawdzie zawalić kwestię budowy infrastruktury, ale już sprawę muzeów załatwił wyśmienicie. To znaczy, że spełnił przynajmniej część snów wrogów polityki historycznej i wymazał ją z priorytetów państwa polskiego. Jest wielu ludzi, którzy potrafią wybaczyć rządowi zapaść, w jakiej znalazły się finanse publiczne, przymykają oko na kontrowersje wokół inwestycji infrastrukturalnych, bo ważniejsze są dla nich inne sprawy. Przede wszystkim ta, by pozycja Polski w Europie rosła, a to ma się dokonać dzięki kastrowaniu przeszłości.

Temu kastrowaniu poświęcono już wiele energii, bo uznano kwestię za niezwykle ważną. To zresztą bardzo ciekawa sprawa. Skoro – w opinii naszych adwersarzy – historia i polityka historyczna nie są tak ważne, to po co te wszystkie wściekłe reakcje i wielokolumnowe polemiki dotyczące kwestii związanych z historią?

Jak jest w rzeczywistości? Od lat wlecze się budowa Muzeum Historii Polski. Instytucja stworzona jeszcze za rządów PiS-u nadal nie ma siedziby. Dopiero od niedawna wiadomo, że jednak ją otrzyma. Jak tu nie szukać porównań z Muzeum Powstania Warszawskiego, które powstało w błyskawicznym tempie w czasie warszawskiej prezydentury Lecha Kaczyńskiego? Była wola polityczna, była grupa sprawnych organizatorów i muzeum działa świetnie. A Muzeum II Wojny Światowej na Westerplatte? Nie dość, że jego zakładanie niezwykle się ślimaczy, to można mieć jeszcze spore wątpliwości, czy pokaże ono polską perspektywę tych wydarzeń. W Krakowie degradację czeka Muzeum PRL. Placówka, która powstała jako oddział Muzeum Historii Polski, będzie przejęta przez znajdujące się w tarapatach finansowych miasto, rządzone przez Jacka Majchrowskiego.

Mało kto w tym kontekście przypomina, ile muzeów powstało w ostatnich latach w Berlinie. Nie chodzi tylko o placówkę poświęconą wypędzeniom. Niemcy upamiętniają wszystko, co pokaże ich własną martyrologię: zabijanie niepełnosprawnych w czasie wojny, eksterminację homoseksualistów, cierpienia czasów komunistycznych. Stawiają więc pomniki, obeliski i muzea. Pieniędzy im na to nie szkoda. Postępowi Europejczycy jakoś o historii nie zapominają, traktują ją jako niezwykle ważny element budowania pozycji państwa.

Nie nauczysz się historii sam, to nauczy cię jej ktoś inny

Kiedy sami nie uprawiamy polityki historycznej, inni robią ją zamiast nas. Polityka historyczna nie jest bowiem żadnym postulatem, tylko nieodłącznym elementem działania państwa i polityków. Podobnie jak kwestia obronności kraju, jego sprawy wewnętrzne czy finanse. Żadne państwo nie likwiduje armii w imię przekonań pacyfistycznych, bo wie dobrze, że jak się własnej armii nie lubi, to trzeba polubić cudzą.

Tymczasem w Polsce postępuje świadomy i kontrolowany demontaż świadomości historycznej. Można bez trudu wskazać beneficjentów tego procesu. Dziwnym bowiem trafem ofiarą walki z pamięcią historyczną padają w pierwszej kolejności te kwestie, w których własną narrację chcą nam narzucić Niemcy i Rosjanie. Jak choćby to, że w Polsce niemal ustały badania nad historią II wojny światowej. A przede wszystkim te, które są prowadzone za polskie pieniądze. Inaczej robią Niemcy – ci w historię wojenną inwestują wyjątkowo chętnie. Niszczona jest też tożsamość budowana na historii zrywów powstańczych. W tym samym czasie Rosjanie próbują zrestytuować świetność carskiego imperium.

Kto nie chce swojej historii, ten będzie miał cudzą. Cudzą – nie znaczy, że równie dobrą. Jednym z fundamentów polskiej polityki historycznej – wbrew temu, co piszą jej oponenci – jest prawda historyczna. Jeden z twórców tej idei, śp. Tomasz Merta, pisał: „Właściwie prowadzona polityka historyczna demokratycznego państwa nie może ignorować pojęcia prawdy historycznej, musi pozostawać w ścisłej z nią relacji”. Takie było założenie polityki polskiej. Jak ma się ono do narracji, którą narzucają nam Niemcy i Rosjanie? Ile jest prawdy w rzewnej historii Eriki Steinbach, córki oficera Luftwaffe?

Czy jeśli napiszę, że wrogami polityki historycznej w Polsce są przede wszystkim pożyteczni idioci i agenci wpływu, to przesadzę? No, niech Państwo pomyślą sami.

Mateusz Matyszkowicz

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka