Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2692
BLOG

Piarowcy seryjnego samobójcy

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 4

Każde morderstwo na zlecenie rosyjskich władz poprzedzone jest drobiazgowo przygotowaną akcją public relations. Zanim ofiara popełni „samobójstwo”, pojawiają się newsy w mediach, które po jej śmierci mają „przypomnieć się” opinii publicznej.
 
Zamordowany w 2006 r. Aleksander Litwinienko nie opisywał swoich przypuszczeń, lecz ujawniał zawodową wiedzę. Był wcześniej funkcjonariuszem Wydziału Federalnej Służby do Zwalczania Grup Przestępczych – URPO. Zajmowała się ona likwidowaniem nie tylko przestępców. To jako jej funkcjonariusz Litwinienko otrzymał rozkaz zabicia Borisa Bieriezowskiego. 

„Likwidacja Bieriezowskiego byłaby dobrze wyreżyserowanym przez specjalistów od public relations przedstawieniem” – przewidywał, dodając, że w przypadku oligarchy stworzenie legendy wyjaśniającej jego śmierć nie byłoby trudne.

Bieriezowski, Smoleńsk, Czeczenia

Jak działają rosyjscy marketingowcy zbrodni? Jakie ślady ich działalności odnajdujemy w świeżej sprawie Bieriezowskiego? Jak działali w przypadku Smoleńska, Czeczenii, Biesłanu czy morderstw obrońców praw człowieka?

Z opowieści Litwinienki wyłania się wstrząsający obraz. Polityczne morderstwo jest w Rosji produktem, który trzeba odpowiednio PR-owsko sprzedać, tak jak polisę ubezpieczeniową, meble czy krem przeciwzmarszczkowy.

Ono ma przynieść Moskwie określone zyski – zaprzestanie szkodliwej działalności przez zamordowanego, poszerzenie władzy Kremla, zdobycie pieniędzy, w czym tamten przeszkadzał.

Akcja PR-owska ma ograniczyć towarzyszące temu straty, które mogą być skutkiem protestów przeciwko zbrodni. Takie jak spadek popularności władzy, ochłodzenie stosunków z innymi państwami, w szczególności gdy ma ono skutki finansowe czy powoduje pogorszenie opinii o Rosji w zachodnich mediach.

Jak mówił Litwinienko, taka akcja PR-owska rozpoczyna się na długo przed samą egzekucją. Czasem początkiem zbrodni jest przez nikogo niezauważona notka prasowa. „Artykuły takie zamieszcza się w gazetach, może nie najbardziej popularnych. Pojawia się malutka wzmianka, gdzieś w kąciku” – mówił Litwinienko.

Po co? To początek budowania legendy, która za jakiś czas pozwoli bezkarnie zabić. Służby mają na swoich usługach różnych drobnych podwykonawców. „Jedni wysadzają, drudzy strzelają z broni snajperskiej, trzeci operują siekierą” – wyliczał Litwinienko.

Ale przy zabójstwach politycznych ważniejsi są inni: „Profesjonaliści otrzaskani w specsłużbach starannie zbierają informacje potrzebne do zaplanowania zabójstwa, zwłaszcza jeśli to zabójstwo polityczne. Zadanie – zbić z tropu śledczych i opinię społeczną, przedstawić prawdopodobną fałszywą wersję wydarzeń”.

Zabójcza mała notka

Czemu służyć może wspomniana mała prasowa notka, którą odnajdą po „samobójstwie” ofiary dziennikarze, wrzucając jej nazwisko w internetową wyszukiwarkę?

Litwinienko pokazywał przykładowe legendy tworzone w ten sposób: „Jeśli jest to biznesmen – przygotowuje się wersję, że był komuś winien pieniądze. Jeśli to lider grupy kryminalnej – podaje się wersję, że to porachunki w świecie przestępczym. Jeśli to działacz polityczny, to zazwyczaj pojawiają się pogłoski, że rzekomo zajmował się biznesem albo był skorumpowany”.

Pokazywał, jak PR-owsko przygotowywano zamordowanie w 1998 r. rosyjskiej deputowanej Galiny Starowojtowej, przeciwniczki agresji na Czeczenię i wielkorosyjskiego nacjonalizmu.

Na krótko przed zbrodnią w prasie pojawiły się artykuły o tym, że w czasie, kiedy Jelcyn przyjeżdżał do Londynu, organizowała ona za pieniądze wywiad rosyjskiego prezydenta dla gazety „Sunday Express”.

Zmyślono też informację, że jej rodzina zajmuje się tam biznesem naftowym. „Zwykły człowiek wszystko przełknie: »Ach, ona siedziała w petrobiznesie!«. No przecież u nas wszyscy, którzy w tym robią, są regularnie odstrzeliwani” – tak miał to odebrać zwykły Rosjanin.

W rzeczywistości rodzina Starowojtowej żyła w Anglii skromnie. A punkt zaczepienia plotki o „petrobiznesie” był taki, że jej syn dawno temu faktycznie pracował w jakimś koncernie, tyle że na… szeregowym stanowisku. Autorką tekstu była nikomu nieznana studentka dziennikarstwa.

„No proszę! Pisali o niej!” – tak zareagować mieli zwykli Rosjanie na wieść o śmierci Starowojtowej. Ostatecznie ta wersja nie wypaliła i winą za jej śmierć obciążono nacjonalistów.

Wysadzanie bloków dla celów PR-owskich

Mordowanie przeciwników politycznych od wieków było w Rosji codziennością. Rozwój mediów spowodował, że PR organizowany wokół zbrodni nabrał niespotykanego znaczenia. Największym błędem ludzi Zachodu jest przekonanie, że rosyjskie służby, z grubsza biorąc, robią to samo, co ich odpowiedniki w innych krajach.

To nieprawda. Zarówno do wysadzania dla celów PR-owskich bloków mieszkalnych (by uzasadnić agresję na Czeczenię), o którym mówił Litwinienko, jak i do zamachu w Biesłanie w 2004 r. nie mogłoby dojść w żadnym państwie świata. Przypomnijmy tę ostatnią historię.

Oto komandosi szykują szturm na opanowaną przez terrorystów szkołę. W środku przebywa około 1500 dzieci. Świat zamiera w napięciu.

Ale są tacy, którzy w tym czasie, na zimno, realizują punkt po punkcie ułożony plan. Do samolotu wsiada dziennikarka Anna Politkowska. Pije herbatę. Nagle zasypia. Trafia do szpitala w stanie ciężkim, walczy o życie.

W tym samym czasie do Biesłanu usiłuje dolecieć Andriej Babicki. Za pisanie prawdy trafił już do obozu koncentracyjnego w Czeczenii. Babickiego na lotnisku zaczepiają podpici mężczyźni. Zostaje zatrzymany za udział w szarpaninie.

To tylko rosyjskie public relations. Specjaliści wiedzą, że w chwili, gdy cały świat patrzy na porwane dzieci, nikt nie przejmie się takim drobiazgiem jak los dwojga dziennikarzy.

Ale specjaliści na zimno działają nie tylko w tej sprawie. Informacja, która obiega świat, głosi, że w szkole jest 300 dzieci. Przez dwa dni zachodnim korespondentom nie przychodzi do głowy, że w Rosji nawet taką informację trzeba sprawdzić. Pomysł, że władze zaniżyły pięciokrotnie liczbę zakładników po to, żeby w przyszłości móc oszukiwać, gdy chodzi o liczbę zabitych w czasie szturmu, nie przychodzi im do głowy.

Tak jak i to, że rosyjskie służby mogłyby mieć coś wspólnego z terrorystami. Informacje Czeczenów, że trzech z owych terrorystów lub ich ciała dostarczono na miejsce prosto z więzienia, mało kogo interesują.

Putin milczy w czasie tych wydarzeń. A po nich zwołuje konferencję prasową. Gdy pada pytanie o masakrę w Czeczenii i rozmowy pokojowe, pyta: „Dlaczego wy się nie spotykacie z Osamą bin Ladenem, dlaczego nie zaprosicie go do Białego Domu czy Brukseli?”.

Wymordowanie ćwierć miliona Czeczenów, obozy koncentracyjne, palenie cywilnej ludności żywcem rosyjski prezydent porównuje do... znęcania się przez strażniczkę nad więźniami w Abu Ghraib. Zachodni odbiorca słyszał o nadużyciach w Abu Ghraib, a o Czeczenii coś piąte przez dziesiąte. Przyznaje rację Putinowi.
Miał długi, był w depresji, chciał do Rosji – po co Putin miałby go zabić?

Wszystko wskazuje, że Litwinienko trafnie przewidział wydarzenia z 2013 r. Tuż po śmierci Bieriezowskiego, zgodnie z podręcznikową zbitką biznesmen–długi, ogłoszono, że powodem samobójstwa mogły być kłopoty finansowe. Jak zwrócił uwagę w rozmowie z portalem Niezależna.pl Jurij Felsztyński, współautor książki Litwinienki „FSB wysadza Rosję”, wersja o samobójstwie Bieriezowskiego przyszła z Rosji: „Już nie wiadomo – od jakiegoś dziennikarza czy od jednego z prawników związanych z Bieriezowskim. Pojawiła się bardzo szybko. Szybciej, niż mogła przyjść jakakolwiek potwierdzona informacja z Londynu”.

Natychmiast ukazała się też wypowiedź rzecznika prasowego Putina, że Bieriezowski przekazał Putinowi list, w którym przyznał się, że popełnił wiele błędów, przeprosił za nie i poprosił Putina o możliwość powrotu do Rosji. No to po co Putin miałby kazać go zabić?

Rosyjski „Pierwyj kanał”, powołując się na „własne źródła”, poinformował z kolei, że w ciągu tygodnia poprzedzającego samobójstwo Bieriezowski miał mieć „kilka ataków serca”. To dlaczego nie był w szpitalu?

Informację o samobójstwie szybko podchwyciły media III RP. „Bieriezowski dzień przed śmiercią mówił dziennikarzowi, że jego życie nie ma już sensu” – krzyczał nagłówek w TVN24.

Prezydent Kaczyński znów naciskał na pilotów

Jak marketingowcy zbrodni mogli przygotowywać opinię publiczną, by uwierzyła w wypadek w Smoleńsku?

Ryzyko strat ze strony Moskwy obniżała cała kampania nienawiści wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W jakiej części była ona przygotowaniem pod zamach, być może kiedyś się dowiemy. Można jednak wskazać już dziś kilka kampanii medialnych, które po Smoleńsku pomogły Moskwie.

Pierwsza to historia rzekomych nacisków prezydenta Kaczyńskiego na pilota w czasie lotu do Gruzji w 2008  r. Gra operacyjna w tej sprawie prowadzona była przed tym wylotem: przedstawiciele rządu Tuska, w tym szef MSZ Radosław Sikorski, naciskali na niego, by do Tbilisi nie poleciał. Wcześniej mieliśmy do czynienia z głośnymi awanturami o udostępnienie prezydentowi rządowego samolotu, m.in. podczas wyjazdu na szczyt do Brukseli.

Zrobiono więc wszystko, by przekonać prezydenta, że rząd może znów piętrzyć kłopoty z samolotem do storpedowania jego misji. I zachęcić go, by – gdy pilot odmówi wykonania lotu do Tbilisi – naciskał na niego.

Ku zaskoczeniu wszystkich do samolotu z prezydentem wsiadł też minister Sikorski, który w poprzednich dniach przeciwstawiał się wylotowi. Po powrocie z Gruzji rozpętano w tej sprawie kampanię medialną, mającą pokazać spór prezydenta z załogą jako brutalne naciski, choć np. zdaniem obecnego prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa były to normalne rozmowy.

Sprawa wróciła po 10 kwietnia 2010 r. Już sześć tygodni później Sikorski skomentował kłamstwa o obecności generała Błasika w kokpicie samolotu: „Pamiętam atmosferę lotu do Tbilisi. Edmund Klich użył celnego porównania. Gdy robimy coś przy komputerze i ktoś za nami stoi, to jest to forma presji. Byłem na pokładzie samolotu lecącego do Tbilisi i pamiętam tę atmosferę”.

Jak Rosja pokochała Polskę przed 10 kwietnia

W tym samym 2008 r. rozpoczęły się też dziwne wypowiedzi Janusza Palikota. „Czy prezydent Lech Kaczyński nadużywa alkoholu?” – pytał. Skłonności do pijaństwa przypisywał też Kancelarii Prezydenta – mało kto pamięta dziś newsy o tym, że kupuje ona duże ilości małych buteleczek alkoholu, tzw. małpek.

Z punktu widzenia ówczesnych kampanii nienawiści wobec Kaczyńskiego te akurat wypowiedzi Palikota były mało skuteczne. Z pijaństwem kojarzył się jego poprzednik Aleksander Kwaśniewski. Poza tym prezydent Kaczyński miał być według tychże mediów antypatycznym sztywniakiem, w przeciwieństwie do sympatycznego luzaka Tuska, więc przypisywanie mu skłonności do nadużywania wina było im raczej nie na rękę.

Pożądane skutki kampania ta odniosła dopiero po Smoleńsku, gdy pojawiły się kłamstwa o alkoholu we krwi generała Błasika. Palikot sugerował też publicznie, że prezydent mógł być w Smoleńsku pod wpływem alkoholu. Przypadek?

Bezpośrednio po 10 kwietnia stawianie Moskwie jakichkolwiek zarzutów paraliżował też fakt, że w jego przeddzień Rosja Putina wręcz pokochała Polskę.

Lektura rosyjskiej prasy z dni poprzedzających Smoleńsk poraża. W rosyjskiej telewizji pokazano film „Katyń”. 9 kwietnia 2010 r. Wacław Radziwinowicz, moskiewski korespondent „Gazety Wyborczej”, relacjonował entuzjastycznie: „Jedną z osób najczęściej wymienianych w czwartkowych rosyjskich mediach jest »pan Andrzej«, jak tu lubią nazywać Wajdę”.

Czytamy dalej: „Dzięki obchodom katyńskim występują w mediach ludzie do tej pory cytowani niechętnie. Znakomitą robotę wykonała Natalia Lebiediewa, autorka fundamentalnych prac historycznych o tej zbrodni. (...) I prawie wszystkie czwartkowe gazety powołują się na Lebiediewą. Rządowa »Rossijskaja Gazieta«, która Katyniowi poświęciła czołówkę, powtarza za Natalią Siergiejewną, że »sam prezydent Rosji jest gotów potępić stalinizm«”.

Dalej dowiadujemy się, że „rosyjscy dziennikarze byli bardzo poruszeni opowieścią Tuska o Janinie Lewandowskiej, wspaniałej młodej kobiecie rozstrzelanej w Katyniu”. Czytamy też, iż „obszerne relacje z uroczystości katyńskich dały prawie wszystkie gazety”.

Czy taka Rosja mogła nazajutrz dokonać w Smoleńsku zamachu? Wykluczone!

Cisza nad śmiercią antyfaszystów

Jako puentę przytoczmy historię sprzed dwóch miesięcy. 21 stycznia 2013 r. pod krakowskim konsulatem rosyjskim odbyła się pikieta pod hasłem „Pamiętać – znaczy walczyć!”.

To aktywiści krakowskiej Federacji Anarchistycznej przyszli uczcić pamięć zamordowanych w Moskwie 25-letniej anarchistki i dziennikarki Anastazji Baburowej oraz adwokata i obrońcy praw człowieka Stanisława Markiełowa, przez lata współpracującego z Politkowską.

Gdy zginęli 19 stycznia 2009 r., ludzie zaczęli ustawiać na miejscu zbrodni w Moskwie kwiaty i znicze. Natychmiast usuwała je milicja, krzycząc: „Tu jest normalna moskiewska ulica, a nie cmentarz!”. Dokonanie zbrodni przypisano faszystom, rzecz jasna niemającym nic wspólnego z władzą.

Podczas styczniowej pikiety z konsulatu wyszedł jeden z rosyjskich dyplomatów i powiedział policjantom, że jest oburzony rozstawionymi przed konsulatem zniczami, bo Baburowa i Markiełow zamordowani zostali przez przestępców.

Polskie media pominęły krakowską pikietę anarchistów. No bo jak ją zrelacjonować? Oburzyć się na faszystowski mord na antyfaszystowskich aktywistach? Niby dobrze, ale wszyscy wiedzą, że ci faszyści są od Putina. Tym samym puścimy newsa, że Putin morduje ludzi. I że rosyjskie śledztwa to fikcja i nikt – także lewacy – nie wierzy w ich rzetelność. Oraz że władze w Moskwie, tak jak Hanna Gronkiewicz-Waltz w Warszawie, usuwały kwiaty i znicze.

A takich informacji puścić przecież nie można. No więc już lepiej przemilczmy mało istotnych anarchistów z ich pamięcią, by nie storpedowała ona polsko-rosyjskiego ocieplenia.

Tak wygląda tryumf rosyjskich piarowców zbrodni.

Piotr Lisiewicz

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka