Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2024
BLOG

Wąwóz smoleński – o tym, jak się hańbi Ojczyznę

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 7

W słowniku, którego używa polski premier, praktycznie nie goszczą takie słowa jak Naród czy Ojczyzna. Są one chyba zbyt wstydliwe, sprzeczne z europejską politpoprawnością i całkiem demodés. Zupełnie jakby Donald Tusk stosował się do zaleceń cenzora carskiego, który w XIX w. zalecał, by w teatrze nie używano w ogóle słowa ojczyzna, nawet jeśli znajduje się ono w utworze dramatycznym.

Wąwóz Kaudyński w italskich Apeninach idealnie nadaje się na pułapkę. Wiedzie do niego tylko jedno wejście, wewnątrz zaś nie ma żadnych ścieżek, które umożliwiałyby ucieczkę. Nie wiadomo więc, dlaczego obaj konsulowie – Spurius Postumius Albinus i Titus Veturius Calvinus – podjęli decyzję o przejściu przez ów wąwóz. Może zgubiła ich pycha? A może zawiódł zwiad? W każdym razie legiony pomaszerowały w idealnym szyku, z łomotem caligarum na kamieniach wyściełających dno. Nikt nie spodziewał się, że za chwilę dojdzie do klęski, która niechlubnie zapisze się w historii państwa założonego na siedmiu wzgórzach. Właśnie trwała druga wojna z Samnitami, prawdopodobnie był to rok 321 p.n.e. Wkrótce Wąwóz Kaudyński miał się stać synonimem nie tylko sromotnej porażki, ale także hańby i upokorzenia.

Zabić dumę

Otóż, gdy legioniści doszli do końca wąwozu, zastali jego wyjście zabarykadowane. Zostali zamknięci w saku, w którym czekała śmierć. Ale samniccy wodzowie, z Gaiusem Pontiusem na czele, ofiarowali im życie. Ceną za nie był honor Rzymian. Po złożeniu broni dumni legioniści mieli przejść pod jarzmem. Samnici woleli ich upokorzyć niż mordować – wiedzieli, że straszniej jest zabić dumę niźli ciało.

Tytus Liwiusz w „Dziejach od założenia miasta Rzymu” opisał klęskę kaudyńską, zachowując ją w ten sposób w pamięci dla przyszłych pokoleń. W polskiej tradycji starożytniczej pięknym, przedwojennym piórem odmalował to zdarzenie Tadeusz Zieliński. Cóż to musiała być za scena! Żołnierze, a nawet sami konsule, musieli rozebrać się prawie do naga i przechodzić pod drewnem jarzma, uginając kark. Ponoć wszyscy płakali, gdy z obu wodzów ściągano purpurowe płaszcze. Toż samo uczyniono z legatami, trybunami, centurionami… Na koniec szli zwykli żołnierze, słysząc szyderstwa i śmiech Samnitów.

Gdy spojrzeć na to, co uczyniono z Polską po Tragedii Smoleńskiej, trudno nie pomyśleć, zagryzając wargi z bezsilności, że mamy do czynienia z podobną historią. Lub jeszcze gorszą. W furcula Caudina Rzymianie zostali bowiem zhańbieni, lecz puszczono ich żywych. Co natomiast zrobiono z najwyższymi władzami, Prezydentem, dowództwem wojsk i przedstawicielami najwyższych urzędów, z pełną reprezentacją Rzeczypospolitej na terytorium rosyjskim? Zabitych próbowano upokorzyć po śmierci, odrzeć z ludzkiej godności. Tak samo potraktowano pogrążony w żałobie Naród: nie tylko najbliższych członków rodzin (chociaż ich szczególnie), ale i rodaków śp. Lecha Kaczyńskiego i pozostałych pasażerów tego lotu. Hańba ta jest tym większa, że wszystkie upokorzenia, tę słabość naszą, tchórzostwo i podległość duchową, pokazano światu całemu, wykorzystując do tego nasz własny rząd. On to bowiem potwierdzał, akceptował i przyjmował za swoje wszystkie rosyjskie ustalenia. On nie zadbał należycie nie tylko o szczątki samolotu, ale nawet o ciała zmarłych. On nie ochronił martwego Prezydenta, umożliwiając, by zwłoki bezcześcili Rosjanie, upubliczniając zdjęcia w Internecie.

Tusk ucieka do Nigerii

Kiedy w trakcie wojny samnickiej upokorzone i okryte hańbą legiony przybyły do Kapui, wieść o tym obiegła okolicę lotem błyskawicy. Lud płakał nad ich losem. Konsulom wysłano nowe purpurowe płaszcze. Żołnierzom rozdawano odzież i jedzenie. Nikt jednak nie patrzył im w oczy. Ludzie milczeli, przejęci siłą hańby – jakby miała ona jakiś wymiar rzeczywisty, a nie symboliczny. Jakby była bytem duchowym, który istnieje, jest jakimś znakiem, rzeczywistością w świecie idei i zapisuje się w kolejach losu pisanych przez Fatum. Honor ma znaczenie i hańba także.

Pohańbieni wojownicy szli potem przez Kapuę. Mijali puste miasteczka i unikali wzroku kobiet. Mówiono powszechnie, że na Rzym nadchodzi koniec – jeśli sławne męstwo rzymskie odeszło w niebyt.

Zieliński pisze, co pogrążonej w smutku młodzieży powiedział wtedy stary senator Kalwaniusz: „Mylicie się. To milczenie rzymskie rychło wywoła jęki i łkania Samnitów”. I tak się stało. Nowy konsul Lucjusz Papirius śmiałym ruchem obległ Lucerię. A gdy mieszkańcy prosili o pokój, odpowiedział: „Warunki będą takie same, jakie postawiliście Rzymianom pod Kaudium”.

Tak zmył hańbę…

Ciekawe było także zachowanie obu poprzednich konsulów przed Senatem. Otóż uznali oni, że zawarli hańbiącą „umowę międzypaństwową”. I wobec tragedii, jaka się wydarzyła (klęska wojskowa), owa umowa jest powodem ich wstydu. Wzięli winę na siebie. Stwierdzili wręcz, że „naród nie jest za nią odpowiedzialny” i prosili, by wydać ich z powrotem w ręce Samnitów. Modlili się do bogów, upraszając wybaczenia za sprowadzenie hańby na Rzym. Czuli się bowiem odpowiedzialni za powierzony im Honor rodaków. Każdy władca, nieważne czy lat temu dwieście, tysiąc, czy trzy tysiące – ma z definicji dbać nie tylko o los ekonomiczny swego narodu, nie tylko o jego bezpieczeństwo, ale także winien dbać o jego Godność i Honor.

W tym świetle wszystko, co uczynił Donald Tusk i jego poplecznicy w trakcie i tuż po wydarzeniach na lotnisku Siewiernyj, wskazuje, że okrył Polskę hańbą. Zrobił to, co konsulowie trzysta lat przed narodzeniem Chrystusa – podpisał „umowę międzypaństwową”, oddając wszelkie prerogatywy dotyczące śledztwa i dysponowania dowodami rzeczowymi, w tej najbardziej symbolicznej z lotniczych katastrof, w ręce państwa, które od setek lat jest naszym nieprzyjacielem. Rzymianom wystarczyło godności, by przed Senatem przyznać się do błędu i uznać własną słabość. Premier, zamiast tego, ucieka.

Ucieczką naszego „wodza” była jego nieobecność podczas prezentowania raportu Anodiny. Ucieczką jest wyjazd do Nigerii w trakcie obchodów trzeciej rocznicy Smoleńska. To pokazuje, że człowiek, który ściska się z Putinem, nie potrafi uścisnąć się z własnym Narodem, bo go za taki nie uznaje.

Co ciekawe, w słowniku, którego używa polski premier, praktycznie nie goszczą takie słowa jak Naród czy Ojczyzna. Są one chyba zbyt wstydliwe, sprzeczne z europejską politpoprawnością i całkiem demodés.

Zupełnie jakby Donald Tusk stosował się do zaleceń cenzora carskiego, który w XIX w. zalecał, by w teatrze nie używano w ogóle słowa ojczyzna, nawet jeśli znajduje się ono w utworze dramatycznym. Tak napisał urzędnik carski na egzemplarzu dramatu, który mu przedłożył mistrz lwowskiej sceny Jan Nepomucen Kamiński: „Setzen Sie statt „Ojczyzna” – „siwizna”, „blizna”, oder so was reimendes”, czyli „Proszę wstawić zamiast słowa »ojczyzna« – »siwizna«, »blizna« lub coś podobnie rymującego się”. Opisał ten fakt w „Pamiętnikach” Ludwik Jabłonowski, przytaczając też scenę, w której wspomniany Kamiński specjalnie recytuje idiotycznie brzmiący tekst: „Te pod szyszakiem obielałe włosy, ta pierś poświęcona Siwiźnie”. Publiczność pokładała się ze śmiechu, wiedząc, o co chodzi, ale cenzor był zadowolony.

Ten odwieczny, wiszący nad nami ruski urzędnik i dzisiaj jest zadowolony. Premier Tusk unika jak ognia słów Ojczyzna czy Naród, bo mu się źle kojarzą.

Przykre jest tylko, że już nic nie zostaje w polskiej władzy z dawnego, pięknego i dumnego ducha, który mógł się równać tylko z rzymskim. Z niego wszakże czerpano pełnymi garściami. Liwiusz zaś czy Tacyt byli czytani w polskich dworach – wiedziano bowiem, że rzymska historia daje nie tylko wiedzę, ale też uczy pięknych postaw.

Nauka dla Augusta

Andrzej Frycz Modrzewski swoją mowę w sprawie podniesienia kar za mężobójstwo zaczął wstępem do króla Zygmunta Augusta, opierając się właśnie na rzymskim przykładzie, aby przypowieść ta natchnęła polskiego władcę. Oto, jak się zaczynała: „Kiedy Publiusz Korneliusz Scypion jeszcze jako młodzieniec starał się o urząd edyla (o którym wiadomo ci, Zygmuncie Auguście, że zawładnąwszy niegdyś wszystkim, rządził całym niemal światem), sprzeciwiali się temu trybunowie ludu, jako że nie miał jeszcze przepisanego prawem wieku, aby piastować urzędy i zajmować się sprawami Rzeczypospolitej”. Dalej mówił o dziedzictwie, które młody Korneliusz przejął po ojcu i przodkach, oraz nadmieniał: „Nie pożałował lud rzymski swojego wyboru, kiedy powierzył Scypionowi urząd edyla, ponieważ on, choć był jeszcze młodzieńcem, dokonał dla Rzeczypospolitej takich czynów, iż nie tylko spełnił, ale jeszcze o wiele przewyższył pokładane w nim przez wszystkich nadzieje (…). Dlatego także i ty, Królu, winieneś troskliwie i całym sercem starać się o dobro Rzeczypospolitej i o zdobycie cnót ojcowskich, abyśmy w tobie ujrzeli nie tylko dziedzica tak potężnego i rozległego królestwa, ale również i spadkobiercę cnót swego ojca”.

Potem Modrzewski przeszedł do obowiązków, jakie ma wobec Ojczyzny dobry władca. W rzymski sposób widziano więc polskie rządy w Rzeczypospolitej. I upatrywano w dziedzictwie dawnych pokoleń tych cnót, które powinno się pielęgnować. Tak jak Rzymianie, którzy czcili pamięć Scypionów, stawiając im pomniki.

Przy grobie Scypiona

W grobowcu Scypionów, znajdującym się przy słynnej Via Appia, znaleziono piękny sarkofag. Ufundowany został przez potomków rodziny dla Lucjusza Korneliusza Scypiona Barbatusa. Na sarkofagu, który obecnie znajduje się w Muzeum Watykańskim, można odczytać łacińskie epitafium – zwykłe, zwięzłe informacje o człowieku. Czyim był synem ów Barbatus. Jakie było jego cursus honorum, czyli droga kariery urzędniczej. Że był silny, sprawny fizycznie i mądry. Oraz że zwyciężył Samnitów i… ujął zakładników. Piękna, prosta, rzymska inskrypcja, a w niej cała historia Scypiona Brodacza. I ukryty sens – oto ten, który naszą hańbę kaudyńską zmazał, zdobywając Samnium i biorąc jeńców. To „Samnio cepit” musiało brzmieć jak muzyka dla uszu Scypionów… Co czuli jego potomkowie, gdy stali w ciszy grobowca, pieszcząc palcami marmur i odczytując słowa? Jaki rodzaj dumy musiał w nich wzrastać, gdy patrzyli na kamienną płytę, łowiąc uchem dźwięki zatłoczonej appijskiej drogi? Tej drogi, na której św. Piotr pytał potem Chrystusa: Quo vadis, Domine?

Jakie uczucia targają polskim premierem, gdy ucieka jak najdalej od wawelskiego sarkofagu, przy którym tłumnie gromadzą się Polacy? Jak długo będzie pogrążać się w hańbie smoleńskiej, która zawisła nad nim i nad nami, jak ta kaudyńska nad Rzymianami? Dlaczego nasz rząd zmywać jej nie zamierza i nawet nie czuje się winnym głębokiego w niej udziału?

Jedyną nadzieją jest to, że w wielu Polakach nadal jest silne poczucie Honoru i Godności. Że nie zapomnieli nauk, które królowi dawał Frycz Modrzewski. W 1595 r. Piotr Grabowski w „Zdaniu syna koronnego o piąci rzeczach do Rzeczypospolitej Polskiej należących” pisał: „Oto zewsząd do Polaków drogi i pola nieprzyjacielowi przestronne; ma na czem nieprzyjaciel przedniejszą mocą swą… poczynać; postąpi, ustąpi; pójdzie, wynajdzie; żywności, jeńców nabierze, gdzie chce i jako chce. W samych rękach naszych, w piersiach naszych munitia nasza; to nasze góry, to nasze wody, to zamki, mury i wały polskie”.

Czy to nie ironia losu, że w czasach, gdy na zewnątrz mienią się uroki tzw. wolności, tyluż ludzi jest tak głęboko zawiedzionych tym, że polscy włodarze nie świecą dawnymi cnotami, lecz nurzają się w hańbie? I że jedyną ostoję polskości widzimy w tychże „murach” i „obwałowaniach”, które nosimy w swych piersiach?

W te dni inny jeszcze grobowiec przychodzi do głowy. Grobowiec wielkiego wodza, który starogrecką dumą kierowany, kazał zbierać się okrętom w Aulidzie i płynąć na trojańskie brzegi. Do jego grobu przyszedł polski poeta Juliusz Słowacki. I tam czerpiąc garściami z chłodu starożytnych kamieni, roił wiersz, w którym był i mityczny władca – Agamemnon. I Termopile. I Cheronea. A także byli Polacy. I kwestia wstydu za postawę, w której brzemienia się nie dźwiga, lecz niewolniczo gnąc kark, idzie się pod wrogim jarzmem.

„Na Termopilach – jakąbym zdał sprawę,
Gdyby stanęli męże nad mogiłą
I pokazawszy mi swe piersi krwawe,
Potem spytali wręcz: »Wielu was było?« – Zapomnij, że jest długi wieków przedział – Gdyby spytali tak – cóżbym powiedział?!”.

Agamemnon śpi w swoim grobowcu, a nad nim blady Słowacki pyta: „Cóż bym powiedział?”. Cisza. Odpowiada jedynie chłód kamieni. Żaden dźwięk nie dopadnie uciekinierów, którzy po czasie długim, płonąc ze wstydu, kryją się w Afryce. Nie da się uciec przed sobą samym. Patrzą gorejące oczy Polaków, którzy byli przed nami. I którzy nie w kaudyńskim wąwozie byli rodzeni duchem…

Tomasz Łysiak

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka